Ot, chociażby na nasz wakacyjny gwóźdź programu -Mazury.
Przeprowadzka tak nas pochłonęła, że nie obejrzeliśmy się kiedy przeleciał lipiec i sierpień i trzeba było zmierzyć się z wrześniem, a wraz z nim z dojazdami do szkoły. Brrr - 50 km w jedną stronę. Uroki życia na wsi ;)
Prace w domu i wokół, jakoś dziwnie zaczęły się ślimaczyć.
Postanowiliśmy się jakoś zresetować. Pomysłów było wiele, ale ( z wiadomych powodów) bezapelacyjnie wygrała Zielona Wyspa.
Tym razem przy okazji odwiedzin córci, postanowiłam pospacerować sobie po irlandzkich ogrodach, by poszukać inspiracji do tworzenia swojego.
Zaczęliśmy od pobliskiego Blarney ze średniowiecznym zamkiem i otaczającymi go rozległymi ogrodami.
Zamek został wzniesiony w XV wieku w miejscu starej zniszczonej drewnianej twierdzy z XIII w.
Z tą warownią związana jest legenda dotycząca wmurowanego w jego mury wapiennego kamienia, zwanego potocznie Kamieniem Elokwencji (Stone of Eloquence). Głosi ona, że każdy kto go pocałuje uzyska dar elokwencji i przekonywania. A nie jest łatwo wykonać to zadanie. Trzeba się trochę pogimnastykować :) nie wspominając o wcześniejszym pokonaniu długich, mocno krętych kamiennych schodków prowadzących do najwyższej kondygnacji wieży.
Legenda ta rozsławiła Blerney w całym świecie. Trzeba więc swoje odstać w kolejce. Ale czas upływa szybko, bo przesuwając się można podziwiać okolice zamku z lotu ptaka.
Ich powierzchnia - 457 ha jest naprawdę imponująca i żeby nacieszyć się ich urokami najlepiej chyba zarezerwować sobie cały dzień.
Mieliśmy to szczęście, że pogoda dopisała a wrześniowy termin zapewnił znikomą ilość turystów, krótko mówiąc warunki na zwiedzanie mieliśmy idealne.
Tak więc jeśli ktoś ma chwilę czasu ...i chęci to zapraszam na spacerek.
I to był dobry moment na małe co nieco ;) w sympatycznym klimacie starych stajni.
Wędrujemy dalej, w kierunku XIX wiecznej rezydencji zwanej Blarney House, której obecnie właścicielem jest rodzina Colhurst zamieszkująca w tych okazałych murach.
A tu zobaczcie ciekawy okaz tui - thuja plicata. Został przywieziony z Ameryki płn i zasadzony w 1853 r.
Kiedy stworzy mu się dobre warunki, to po 150 latach może przybrać taką postać.
Takich kolosów w okolicy spotkać można więcej.
Ale podobno co za dużo to niezdrowo. Zatem z wielkimi rozterkami pozwolę sobie na wstawienie jeszcze 5 (pięciu) fotek. To nie będzie łatwe. Bo mogłabym lekko jeszcze z 50.
Tak na marginesie, to ciekawe kto dał radę dotrwać do tego momentu. Temu ode mnie podziw i szacun :)
Pozdrawiam Was z Zielonej Wyspy.
Wasza Penelopa
Wcale nie przesadziłaś, na pewno już większość roślin zasadziłaś, ciekawe, czy już zamówiłaś tuję plicatę. Dobrze, że odpoczęłaś, żeby z nowymi siłami zabrać się do pracy. Pozdrawiam i jak najdłuższego wypoczynku życzę.
OdpowiedzUsuńJeżeli zasadziłam cokolwiek... to tylko w wyobraźni :)
UsuńAle kiedy tylko wrócę, z pewnością na serio zacznę sadzić. Na początek jakieś nieśmiałe żywopociki zapewne. Może też na pojedyncze byliny się odważę... bo tak naprawdę jestem taką nieopierzoną ogrodniczką, że nie wiem za bardzo od czego zacząć ;)
Dziękuję za wspaniałą podróż w te magiczne zakątki. Zdjęcia piękne, z chęcią nacieszyłam oczy wszystkimi i każdym z osobna:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
To w tajemnicy ;) Ci powiem, że będziesz miała okazję nacieszyć się jeszcze zdjęciami innych ogrodów, którymi zachwycałam się podczas tego pobytu.
UsuńPozdrowienia ślę :)
naprawdę zielona :) piękne zdjęcia i śliczne ogrody , skarbnica inspiracji , tylko ma jedną wadę ten post - za mało zdecydowanie tych fotek :)
OdpowiedzUsuńNie prowokuj mnie! Bo mam w zanadrzu jeszcze wiele fotek z Blarney. Ale przesyt zwykle nie wychodzi na dobre ;)
UsuńAle w kolejce czekają jeszcze inne ogrody Irlandii. Niby podobne a jednak zupełnie inne :)
No to sobie zapodałaś wyzwanie:)stworzenie angielskiego ogrodu nie jest proste:)))ale co to dla Ciebie:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to sobie zapodałam! ;) Ale to tylko są moje marzenia. Spróbuję je zrealizować. A co?
UsuńNie wiem tylko co z tego mi wyjdzie ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Cudownie! i ten zamek .....
OdpowiedzUsuńja podróżowałam z przyjemnością :-) i odrobina zazdrości ;-)
Pozdrówka!
...to się cieszę z dobrego towarzystwa :) i zapraszam na kolejne wyprawy ... już niebawem.
UsuńNo kochana, ja też bym chciała takie wakacje bez wakacji ;-) Dotrwałam do końca bez problemu, ba... nawet mi dech zaparło. Cuda, cudeńka. Piękne zdjęcia i opis. Powodzenia w tworzeniu ogrodu. To mnóstwo pracy, która trwa latami, ale efekt, radość i duma...nieporównywalna do niczego :-)))
OdpowiedzUsuńTe lata pracy trochę przerażają... ale trzeba podążać za marzeniami. Zawsze jest jakaś szansa, że się uda.
UsuńNie przesadziłaś z ilością, dla mnie to wirtualna, bardzo piękna wycieczka. Prawdopodobnie nigdy nie odwiedzę Irlandii. Cudnie tam jest~! Dobrze, że mieliście taką fantastyczną odskocznię. Uściski!
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy ;)
UsuńA co zrobisz, jeżeli któraś z Twoich pociech wybierze sobie tam miejsce do życia... nawet tymczasowego?
Ale dobrze, że dodałaś "prawdopodobnie" ;)
A Irlandia ma zdecydowanie swój urok. Inny klimat, trochę inne pejzaże i architektura - szczególnie prowincji. Jest czym oko nacieszyć.
Cieszę się, że uporaliście się już z przeprowadzką i ogromnie ciekawa jestem zdjęć z nowego domku. Wakacje udane, bo i cudne miejsca zwiedziłaś i najważniejsze... córkę z rodzinką zobaczyłaś. Oj, zielono, zielono w tym poście, cudnie
OdpowiedzUsuńPzodrawiam
W domku jeszcze dużo pracy... podobnie jak w "obejściu"
UsuńNa razie wykorzystujemy dobrą pogodę, żeby coś posunąć do przodu na zewnątrz.
Oczywiście te nasze włóczęgi po ogrodach to tylko "produkt uboczny" odwiedzin u córki i jej wspaniałych chłopaków :)
Penelopo Kochana :))
OdpowiedzUsuńależ ja domagam się większej ilości zdjęć:))
cudne!!
nigdy nie byłam w Irlandii, nigdy nawet o tym nie marzyłam, ale chyba to był błąd ;)) bo zachęcasz do podróży, zachęcasz :)) prawdziwa Zielona Wyspa :))
a spotkanie z Rodziną bezcenne :))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Więcej zdjęć będzie ...z innych ogrodów. Niech tylko odzyskam swój komputer :/
Usuńcierpliwie poczekam :))
Usuńpozdrawiam w te deszczowe poniedziałkowe przedpołudnie :))
Piękne fotografie jeszcze piękniejszych miejsc...Ja swój ogród tworzę już czwarty rok,każdego roku na wiosnę stwierdzam,że wciąż mi mało,więc dosadzam i dosadzam i końca nie widać...Wciągające zajęcie,jak się raz zacznie to nie można przestać. Zobaczysz,że nim się obejrzysz będziesz miała ogród jak z bajki,jestem tego pewna : ). Pozdrawiam serdecznie i życzę samych pomyślnych nasadzeń. A i oczywiście mam nadzieję,że jednak pokażesz nam resztę zdjęć ze swojej wyprawy : ).
OdpowiedzUsuńEch, chciałabym aby mój ogród rósł już cztery lata. Tymczasem w tym temacie trudno o jakieś magiczne przyśpieszenie. Cierpliwości mi trzeba... ;)
Usuńpiekne miejsce odwiedzilaś
OdpowiedzUsuń...i to niejedno ;)
UsuńOch, jak zazdroszczę takiej wycieczki! Pozytywnie oczywiście. ;)) I cieszę się, że będzie więcej zdjęć!
OdpowiedzUsuńUściski ciepłe
:)
Usuńzobaczyć takie ogrody na własne oczy to moje marzenie...ja swój ogród trochę w tym roku zaniedbałam...ale zawsze marzył mi sie taki czarodziejski z tajemniczymi zakątkami...i w tym kierunku od początku starałam się iść...ogród od linijki to nie moja bajka:)))...mam nadzieję,że i ty zainspirowałaś się tymi cudami:)))
OdpowiedzUsuńO tak, kiedy zobaczy się te ogrody, to już zdecydowanie precyzują się plany ogrodowe. Trochę co prawda przeraża mnie moje nikłe doświadczenie w tym temacie. Ale traktujemy ten temat jak nową przygodę. Za pewne z niespodziankami ;)
UsuńPiękna wycieczka i jak najbardziej zasłużona laba!!!!!! Pozdrawiam z sąsiedniej wyspy:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Myszko :)
UsuńMożna się zauroczyć, te zamki... ogrody... tylko wróżek czekać, gdzieś tam muszą być;) Obejrzałam do końca!
OdpowiedzUsuńI dokładnie tak było. Zauroczyłam się. I wcale się nie zdziwiłabym, gdyby na jakiejś ścieżce pojawiła się wróżka... a może tak właśnie było? ;)
UsuńAleż cudowne wspomnienia ... kiedyś dawno temu nawet mieszkałam na terenie tego zamku przez kilka tygodni ... a pocałować Blarney Stone, to nie jest ławta sprawa, czoła chylę Kasi - sporo ludzi nabiło sobie tam już guza haha Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że zajechaliście tam ;-) wszystkie te cudne kwiaty, drzewa paprociowe i ogród wodny to zasługa wieloletniej pracy głównej ogrodniczki - mojej irlandzkiej przyjaciółki Tani Payne, która oddała temu miejscu serce ;-) ach ... ależ fajnie pooglądać i powspominać, ale wygląda na to, że dobrze i Wy tam się bawiliście. Ściskam mocno, K
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę Kasiu, że tam byliśmy i mogliśmy się zachwycać tymi ogrodami. Niesamowite, że tam mieszkałaś. Pewnie w jednym z tych uroczych domków, do których się uśmiechałam.
UsuńBlarney jednak nie przyćmił uroku pozostałych dwóch ogrodów, które odwiedziliśmy. I jakoś tak fajnie (zupełnie nieświadomie) ułożyliśmy kolejność naszych eskapad, że ostatni ogród chyba nas najbardziej usatysfakcjonował ( jeśli chodzi o inspiracje) Tak, to Glebe Gardens, do którego bym nie trafiła bez Ciebie :))
Wspaniała wycieczka.Nigdy nie byłam w Irlandii, więc chęne nacieszyłam oko. Obsadzisz, obsadzisz ten Twój ogród. Nim się nie spostrzeżesz, a będziesz biegała, wykopywała, wycinała, bo wyrośnie i zrobi się za ciasno. Znam z autosji :-)
OdpowiedzUsuńJak na razie trudno mi sobie wyobrazić moment, kiedy będzie za ciasno. Póki co trzeba wpierw obsadzić. A mam gdzie. Prawie hektar pola czeka na zagospodarowanie. A samo się nie zrobi ;)
UsuńCudne fotografie, wcale nie przesadziłas
OdpowiedzUsuńRewelacyjny spacerek , dzięki tobie i ja mogę nacieszyć oczy pięknymi obrazkami
OdpowiedzUsuńTo sama przyjemność przeczytać taki komentarz :) Dziękuję.
Usuńcudownie,dla mnie fotek nigdy za wiele,spacer wśród zieleni,nacieszył moje oczy i duszę,dziękuję i pozdrawiam.Dekolandia
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że gdybym wszystkie fotki zamieściła, to byłoby za dużo ;) A wybór był naprawdę trudny.
UsuńPozdrawionka.
Wspaniała wycieczka i ta i ta wyżej....:)
OdpowiedzUsuńByłam, widziałam, a teraz mi przypomniałaś tamten czas. Dziękuję :)
R.
To wiesz najlepiej że w realu jest jeszcze piękniej. Sama bym z chęcią wybrała się tam jeszcze raz... np wiosną. Kto wie...
UsuńPozdrawiam serdecznie.
mam nadzieję, że żadne licho nie przywołało Cię Bogini do porządku, bo ilość zdjęć tak maleńka, za maleńka, bo by się więcej chciało. Takim szczególnie osiołkom, co to im wiele czasu upływa bez wakacji, a łakną widoków przeogromnie - szczególnie angielskich zakatków malowniczo-ogrodowych. W tym angielskim stylu prowadzenia zieleni i kolorów kwiatów jest jakaś niespotykana magia...
OdpowiedzUsuńTroszkę jak z ogrodu babci. Mam tu niedaleko siebie taki ogródeczek (maleńki) a w nim rosła wybujała piękność wszelakich kwiatów uśmiechniętych do słońca, bo właścicielka dar ma do zieleni i patrzeć na to, co sie dzieje w jej ogrodzie - to czysta przyjemność
Ja mam takie zamiłowanie do ogrodów... Zawsze, kiedy po obejrzeniu ogrodu spotykam jego właściciela widzę podobieństwo, spójność tego zakątku z nim samym :)))
Pięknie zapisanych w pamięci chwil tych waszych wędrówek!
dla mnie bomba ! nie wiedziałem że to takie proste
OdpowiedzUsuń