25 listopada to Dzień Pluszowego Misia.
W mojej pracowni powstały kolejne. Co prawda nie pluszowe...
...i od razu pomaszerowały do pokoju Kasi.
To moje autorskie projekty. Najwięcej zabawy mam przy tworzeniu wykrojów pyszczków. Ich modelowanie to niezwykle pasjonujące zajęcie :)
Do ostatniego zdjęcia wkręcił się niepostrzeżenie flanelowy misiu-Zdzisiu. To historyczny egzemplarz. Pierwszy miś popełniony przeze mnie :)
I znowu mam ochotę bawić się więcej i więcej...
...a czasu na zabawę brak, bo priorytety, bo święta idą, bo...
A FABRYKA MISIÓW z okazji święta tych nieocenionych towarzyszy dzieciństwa, po raz trzeci organizuje sympatyczną zabawę.
Jeszcze jest trochę czasu, aby się do niej dołączyć.
Ja swojego misia nie jestem w stanie odkurzyć. Tak naprawdę nigdy nie miałam swojego osobistego. Tak jakoś się złożyło... Misia miałyśmy na spółkę ;) z siostrami. W sumie z tej przyczyny był wybawiony na 300% i pamiętam, że był nieźle sfatygowany... i pamiętam, że miał króciutkie futerko miodowego koloru. To on był naszym najdzielniejszym pacjentem, który bez słowa znosił wszystkie zabiegi troskliwych pielęgniarek w warkoczykach. Uwielbiałam aplikować mu zastrzyki... taką szklaną jeszcze strzykawką. Całkiem prawdziwą ;) Wypchany jakimś siankiem, absorbował wiele dawek tajemnych płynów. W końcu jednak następowało przegięcie... i misiu zaczynał ...kapać. Lądował wtedy na sznurze i przyczepiony klamerkami do bielizny za uszy, dyndał sobie cały dzień w promieniach słońcach, owiewany wiatrem...aż komisja lekarska uznała, że wysechł całkowicie i może powrócić na łóżko szpitalne i znowu nastawiać swoją dzielną dupkę i łapki do kłucia pokrzywionymi igłami. Cóż, 40 lat temu jednorazówek nie było ;) a w naszym warkoczykowym szpitalu sprzęt medyczny był wykorzystywany do cna ;)
Dla odmiany moja Kasia ma misiów całą armię... ale jednego najukochańszego -Tadeusza vel Teddy
Czekał na nią pod choinką w 2002 roku ... i od tego czasu wiernie towarzyszył jej niemal na każdym kroku. Zabierany we wszystkie podróże. Zaliczył m.in. 4 rejsy statkiem do Ameryki Płd, więc cieszy się niezwykłym poważaniem na półce wśród całej armii ;)) misiów. Kiedy nikt z ludziów ;) nie słucha, snuje morskie opowieści swoim licznym kuzynom. Żaden mu nie "przygula" ;)
To on wyglądał cierpliwie lądu na horyzoncie... a na wachcie dawał komendę do maszyny "CAŁA NAPRZÓD"
...to on usypiał w koi Małą Księżniczkę i pocieszał ją w jej małych smuteczkach...
...i zapewne zostanie najlepszym przyjacielem dzieciństwa tej małej już kobietki ;)
A że jest urodzonym obieżyświatem i podróże ma we krwi to często można przyłapać go na planowaniu nowych wojaży... i nie ważne, że większość z nich to takie typowe... "palcem po mapie"...
Pozdrawiam Wszystkich moich gości serdecznie i zachęcam do wspomnień i odkurzenia swoich misiów :)