Zasadniczo nigdy nie lubiłam pichcic, ale, że w domu ktoś powinien gotowac to padło na mnie. Miałam pecha ;)
Przez wiele lat traktowałam kuchnię jako miejsce zsyłki, wręcz pracy niewolniczej. O bosze!, znowu obiad trzeba wymodzic! -wzdychałam niemalże każdego dnia. Dyc ja nie do takich rzeczy stworzona... Odbębniałam więc pańszczyznę, żeby tylko jak najszybciej uciec od garów. Starac się nie musiałam. Rodzinka z reguły i tak wychwalała moje jadło. A co mieli robic? ...tylko spróbowaliby narzekac a usłyszeliby formułkę, która cisnęła mi się na usta -a gotujcie sobie sami!
Uważałam czas spędzony w kuchni za stracony. Tyle z tym bałaganu a na koniec gary brudne i kolejna robota :/ Bez sensu...
Na szczęście dla rodziny, ta moja pasywna postawa kulinarna się zmienia. Podobno lepiej późno, niż wcale.
Jednak nawet w tym przeszłym, niechlubnym dla mnie czasie kucharzenia, dwa razy do roku zmieniałam się nie do poznania. To czas Świąt. Kuchenna krzątanina przedświąteczna zawsze sprawiała mi radośc i satysfakcję.
Uwielbiam święta w domu. Ich celebrowanie i przygotowania, które wprowadzają ten niecodzienny, podniosły nastrój, który kulminuje w dzień Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy.
Zasadą moją jest, aby menu świąteczne nie powtarzało się w czasie roku. Nie wyobrażam sobie zrobienia paschy w innym terminie niż Wielkanoc (chociaż to prawdziwe niebo w gębie), czy słodkości grudniowych w innej porze roku.
Takie moje dziwactwo. Na szczęście domownikom to się podoba.
Już na początku listopada w mojej kuchni zaczyna pachniec świętami :) ..a to za sprawą zaczynu na pierniki staropolskie i angielskiego świątecznego puddingu.
Od kilku lat ten tradycyjny angielski deser zagościł na naszym stole po kolacji wigilijnej i chyba juz tak zostanie.
Bardzo lubię jego przyrządzanie, bo przepis jet taki mocno tradycyjny, żeby nie powiedziec przaśny. Finał przygotowań - zawijanie specjału w płótno najbardziej mnie ekscytuje. Ach jak ja lubię takie klimaty :)
Tak więc do dzieła!
SKŁADNIKI: * 1/2 szkl brandy
* 25 dag masła
* po 1/4 szkl brązowego i białego cukru
* 3 jaja
*1 szkl mąki
* 2 łyżeczki korzennych przypraw
* 25dag tartej bułki
*150 ml mleka
* 3/4 szkl sułtanek
*1,5 szkl mniejszych rodzynek np.koryntek
* 1 szkl daktyli (posiekane)
* 3/4 szkl susz. moreli (posiekane)
* 2/3 szkl migdałów (posiekane)
2/3 szkl smażonej skórki pomarańczowej
SOS - 750ml śmietany kremówki
- 1/4 szkl brandy
- laska wanilii
- 6 żółtek
- 5 łyżek cukru
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 6 łyżek mleka
Bakalie zalewamy brandy i przykryte zostawiamy do następnego dnia.
Masło ucieramy z cukrem i stopniowo wbijamy jajka, po czym dodajemy pozostałe składniki i nasączone alkoholem bakalie.
Dokładnie mieszamy drewnianą łyżką.
Płótno (spory kawałek; wcześniej wyparzony) rozkładamy na stolnicy i oprószamy mąką.
Na środku układamy kulę z masy bakaliowej i bardzo ciasno związujemy :))
wkładamy do dużego garnka z wrzątkiem i gotujemy pod przykryciem 4,5 (!) godz.
Wyjmujemy, osączamy i wystudzony wkładamy do lodówki na 2 (słownie dwa) miesiące ...ja popełniłam w tym roku przestępstwo i leżakowanie potrwa tylko 6 tyg ;)
Przed podaniem masę bakaliową podgrzac we wrzątku przez 45min i przygotowac sos: śmietanę podgrzac z brandy i rozkrojoną wanilią. Żółtka utrzec z cukrem i cały czas mieszając zalac ciepłą śmietaną. Nadal mieszając doda mąkę rozprowadzoną z mlekiem. Podgrzewac (i mieszac) aż sos zgęstnieje (nie gotowac!)
Niestety dzisiaj nie pokażę Wam jak się prezentuje ten ciepły deser na stole. Musimy poczekac do Wigilii ...ale zapewniam, że już same zapachy, które wypełniły cały dom były niezłą degustacją ;)
******** ********** ***********