...chyba to rzeczywiście ostatni dzwonek na zrealizowanie mojego projektu sprzed trzech lat, kiedy to z okazji Dnia Dziecka zdekupażowałam mojej Kasi ikeowski regał
... a tak wyglądał przed liftingiem
Postanowiłam wtedy, niejakoby do kompletu uszyć narzutę na łóżko córci. Wymyśliłam sobie, ze będzie to patchwork z aplikacjami w stylu obrazków, które wykorzystałam do ozdobienia ikeowskich pojemników. Pomysł wydawał się przedni i chciałam go jak najszybciej zrealizować. Zaczęłam odwiedzać "ciuchownie" w poszukiwaniu odpowiednich tkanin. Szmateczek przybywało, a ja wciąż zaprzątnięta byłam innymi robótkami. Co jakiś czas obiecywałam sobie, że muszę się w końcu zabrać za ten patchwork ... ale na obiecywankach się kończyło ...
Wyjeżdżając dwa miesiące temu do Jantara na rehabilitację zastanawiałam się co mam ze sobą zabrać do dłubania. Zwykle zabieram jakiś haft krzyżykowy. Niestety od roku nie wyszywam. Moje oczęta odmówiły mi posłuszeństwa i najwyraźniej domagają się wspomagaczy. Nie cierpię okularów, więc ociągam się jak mogę z wizytą u okulisty. Jakoś mi zawsze nie po drodze ;)
Wyszywanek więc nie mogłam spakować na wyjazd. Przeleciało mi przez głowę szydełko. Pomysł wydawał się idealny. Mogłabym w końcu zabrać się za wymarzony pled z szydełkowych kwadracików. Niestety, nie miałam w domu interesujących mnie kolorów włóczek, a że zawsze niepoprawnie pakuję się na ostatnią chwilę, to i czasu nie było na zakupy. No i kicha! Już wyglądało na to, że trzy tygodnie będę musiała błogo leniuchować, kiedy zaświtała mi myśl, że może w końcu zabiorę się za ten nieszczęsny patchwork. Teraz albo nigdy.
To naprawdę ostatni dzwonek, żeby Kasia zaakceptowała w swoim pokoju takie infantylne dekoracje. Moje najmłodsze dziecię dorośleje w zastraszającym tempie. Ech,ten czas naprawdę zbyt szybko biegnie :(
Zapakowałam więc ochoczo dwie dodatkowe torby wypełnione po brzegi szmatkami we wszystkie możliwe desenie i pojechałam z postanowieniem, że wrócę z ukończonym pachworkiem jako prezentem na tegoroczny Dzień Dziecka.
Plany były bardzo ambitne,ale życie poszło troszkę innymi drogami i pomimo, że dziubałam kolejne aplikacje niemalże w każdej wolnej chwili, nie udało mi się ich połączyć w jedną całość.
Nie dość, że wróciłam do domu bez gotowej narzuty, to jeszcze zupełnie bez chęci i sił na jej ukończenie. ...cóż, i tak czasem bywa.
... ale dosyć tego lenistwa. Postanowiłam, że do czasu kiedy córcia bawi na Odysowych wyspach, dokończę ten projekt. Mam nadzieję, że teraz w końcu mi się uda.
Niby wystarczy pozszywać te 18 kwadratów z naszytymi aplikacjami i gotowe, ale znając siebie długo będę dumała jak to zrobić. Już kilkanaście wersji odrzuciłam i kombinuję dalej ... a czas ucieka.
...chyba powinnam skończyć tą pisaninę i zabrać się do roboty.
Przesyłam więc Wam wszystkim serdeczne pozdrowienia i zaszywam się w swojej pracowni ... by uszyć w końcu ten nieszczęsny pachwork ;)
...i przepraszam za jakość zdjęć...
ŚWIATOWY DZIEŃ KAWY
4 dni temu