...blady strach padł na mnie.
Jutro ze swojej morskiej włóczęgi wraca Odys! Właśnie przesiadł się w Singapurze ze statku morskiego na powietrzny i ze średnią prędkością 840km/h zbliża się do ogniska domowego.
No pewnie, że się cieszę :)) ...bo kto by się nie cieszył w takich okolicznościach. ...ale moją radość właśnie zmąciła niepokojąca refleksja...
Otóż, jak świat światem szanująca się Penelopa podczas, gdy jej oblubieniec ;) przemierzał morza i oceany, z wielkim poświęceniem oddawała się robótkom ręcznym. Nie mogło być inaczej ... więc i ja do tej zasady stosowałam się od zawsze. Dzięki temu na własnej skórze przekonałam się, że to jest świetne panaceum na rozłąkę. ...bo jak człowiek znajdzie sobie robotę (najlepiej pasjonującą), to i do głowy jakoś głupie myśli nie przychodzą ;) , a i czas szybciej mija. Nooo, same zalety.
Tradycją więc się stało, że zawsze w okresach słomianego wdowieństwa, mimo, że cały dom (a czasem i dwa) miałam na swojej głowie i zdrowie liche, to jakimś cudem udawało mi się wykrzesać z siebie odpowiednią dawkę energii, by przeprowadzać wciąż nowe metamorfozy w domu, a to meble przemalowałam, które dodatkowo koniecznie musiałam poprzestawiać, a to w tapicera się bawiłam, w projektanta, tradycyjnie chociaż z "jedną" ścianę musiałam przemalować, bo dotychczasowego koloru już zdzierżyć nie mogłam ;)...o intensywniejszej niż zwykle produkcji w zaciszu mojej pracowni nie wspomnę :)
Realizowałam czasem całkiem szalone pomysły i miałam wielką frajdę, już na samo wyobrażenie jak zareaguje na to wszystko Odys.
Tymczasem dzisiaj zrobiłam sobie "rachunek sumienia" z robótek ręcznych za ostatnie 4 miesiące i (jak na wstępie) blady strach padł na mnie, bo się okazało, że tym razem żadnymi nowościami nie mogę się pochwalić. Nic kompletnie nie powstało w mojej pracowni. To już całkowita degrengolada :/
Pracownia pokryła się kurzem... z blogiem nie lepiej...i gdzieś obok ja, spowita w marazmie jakimś, nie mająca na nic sił, ani ochoty... normalnie wstyd!!! No i jak ja się pokażę mojemu włóczykijowi na oczy?!...
I postanowiłam to zmienić. Tu i teraz!
Nie bacząc na późną porę zasiadłam do komputera i na dobry początek pościągam pajęczyny z mojego bloga, bo przecież w pracowni raczej nie mam szans nic sensownego stworzyć tak ad hoc.
...ale przecież do nowego posta potrzebny jest jakiś temat... hmmm... więc przypomniały mi się misie ;)
Kolejne, które wyszły spod mojej igły jakieś pół roku temu i wybyły już z domu w siną dal... a czasu na ich przedstawienie w wirtualnym świecie najzwyklej nie znalazłam.
Teraz spadły mi jak z nieba ;)
Szybciutko więc przedstawiam, tym razem bezimiennych anonimów. Ona i On.
Ona:
i On:
...i tym sposobem zgłaszam swą obecność w blogowym świecie. Mam nadzieję, że to nie będzie słomiany zapał i teraz, dla odmiany ;) będę ze zdwojoną energią ( no może bez przesady z tą zdwojoną ;) ) dłubać coś w pracowni.
A teraz uciekam pod kołderkę zaliczyć trochę snu. Niebawem będzie świtać. Dyć nie mogę witać Odysa z oczami na zapałkę.
Jeszcze zdążę się doprowadzić do porządku jakiegoś, bo nie mam zamiaru spędzić dzisiejszego wieczoru tak (patrz fotka niżej)
Udanego weekendu Wam życzę... mój z pewnością taki będzie.
Tak to już jest z nami kobietami, gdy ukochanego brak w domu i cisza dokoła, to czas na nasze pasje;) Ale gdy siły brak, a obowiązki domowe się piętrzą, to jak tu coś zrobić? Na zainteresowania czasu brak, ale dom posprzątany, obiad ugotowany choćby ostatnimi siłami, tylko kto to zauważy czyt. doceni? Pozdrawiam i życzę miłego i upojnego wieczoru z Oblubieńcem... ;)ja nie wiem czy dałabym radę wytrzymać tyle bez mojej miłości - podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała, że z tą rozłąką, to z każdym rokiem jest gorzej. Po prostu mamy większą świadomość uciekającego nam czasu...tego najpiękniejszego, gdy jesteśmy razem na co dzień i od święta ... Trzyma nas "przy życiu" wiara w to, że już niedługo spełni się nasze marzenie -codzienności we dwoje.
UsuńPozdrawiam CIę.
Ciesze się, że wróciłaś :)) Misie sa urocze :))
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych przemalowanych mebli :)) Koniecznie musisz je pokazać :))
Pozdrawiam
...zapewne i mebelki zaległe pokażę kiedyś ;) Jak i na misie przyszedł czas.
Usuńhihihi..misie przednie..ale jak widzę bardzo zdziwione ,że pozwoliłaś im wyfrunąć z domu:)))...powodzenia:))
OdpowiedzUsuńhi hi
Usuńfakt zdziwienie zawitalo na ich lica!
ha ha
:))
uwielbiam twoj blog, nie moge doczekac sie dekoratorskich pomyslow z twojej strony;)
OdpowiedzUsuńkochana urocze misie, z twarzy niczym mis koralgor (wybacz ewentualna bledna pisownie)
z ta rozlaka jest ach, pierwsze 4 lata zwiazku bylismy na odleglosc z moim r., bylo ciezko, samej i to w ciazy
od 1,5 roku mieszkamy razem i wydaje mi sie, ze poznajemy sie na czasami na nowo, ale rozlaki sa juz rzadziej ale sa, moj syniu niespelna 1.5 roczku wypelnia mi wowczas ten czas w nadmiarze!!!!
zycze romantycznego weekendu!!!! w rozlakach najlepsze sa powitania!
Tak... zdecydowanie masz rację, bo z rozłąkami jest tak, że choć powroty są zawsze przyjemne, to czas bez siebie się dłuży...i dłuży...
UsuńJakie słodkie misie! Wyglądają jak te z drogich sklepów z zabawkami. Myślę, że nawet niejedna dorosła osoba chętnie zostałaby ich posiadaczką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mag
Słonko !!! czyżbym Cię do tablicy wczoraj wywołała :))) właśnie wspomniałam, że mało Cię w blogowym świecie a tu masz babo placek,Penelopa jako żywo powraca niczym Odys jej własny z oceanicznych odmętów :))) No miło mi bardzo i niczym się nie przejmuj, nie zawsze jest czas na wszystko, czego jestem żywym przykładem, a szpilki to wbijam nie w to co szyje tylko raczej w poduszeczkę, jak znajdę walającą się na podłodze, ale !! przyjdzie czas i na dzierganie :))a dzisiaj to Ty się wyfiokuj i czekaj na Odysa, a miski jak zawsze cudne!!
OdpowiedzUsuńbuziaki wielkie jak autostrada do Ciebie ♥
aha!, to więc Twoja sprawka??? Dobrze, że się przyznałaś ;) bo tak się zastanawiałam czy ze mną wszystko w porządku, kiedy o 3-ej nad ranem, na 10 godzin przed powrotem Odysa, zabieram się za pisanie posta. Ty to masz dopiero właściwości! ;)
UsuńBuziaki :*
Misie cudowne jak zawsze! Cieszcie się sobą, a pracownia może jeszcze trochę poczekać.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ciepluśkie
Wzruszasz. Wzruszasz słowem, wzruszasz misiami... A nicnierobieniem się nie przejmuj. Każda z nas ma takie okresy. O kurcze, jak ja bym chciała spłodzić takiego misia... Nie wiedziałabym jak się za niego zabrać :-(
OdpowiedzUsuń...i kto to mówi??? To czysta kokieteria z Twojej strony. Szyjesz z taka precyzją piękne tildy i inne takie, że i z takim misiem poradziłabyś sobie bez większych problemów. To fakt, że dużo więcej jest zachodu przy szyciu z futerka i...bałaganu, ale z całą pewnością poradziłabys sobie z takim zadaniem.
UsuńPozdrowienia ślę :)
ja mam podobnie , jakaś reanimacja nastaje gdy zbliza się okres podróży do domu.Życze cudownych chwil z meżem:)Misie urocze:)
OdpowiedzUsuńI ja dawno do Ciebie Kochana Penelopo nie zagladalam, przepraszam. Misie sa sliczne, mam slabosc niedzwiedziowatych pluszowych stworzonek i chcialabym takiego miec mimo powaznego juz wieku:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i pozdrowienia rowniez dla Szanownego Odysa.
Kochana, nie masz za co przepraszać. Im dłużej blogujemy, tym bardziej poszerza się krąg naszych znajomych, i trudniej znaleźć czas aby regularnie odwiedzać wszystkie interesujące nas blogi.
UsuńBuziaki :)
Codziennie zaglądałam czy nie powróciłaś na blogowe łono i jaka mnie dzisiaj czekała niespodzianka- wróciłaś i to od razu z takimi pięknymi misiami:)
OdpowiedzUsuńNo cóż pozdrawiam i Ciebie Penelopo i powracającego Odysa:)
Dziękuję Ci za tak miłe słowa :) i pozdrawiam.
UsuńDobrze, że "misie przypomniały Ci się", bo są urocze! A mi się przypomniało, że miałam coś skrobnąć pod postem o Mazurach i pogratulować Ci narodzin wnuka! No, cóż, rychło w czas!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów jesteś:)
Ninka.
Ja też się cieszę :))
UsuńMyszo chyba razem z Ulą Anielską wywołałyśmy Cię do tablicy:) Super, że się odzywasz. Misiaki słodkie a wieści dobre:) Cudownego weekendu z ukochanym!!!
OdpowiedzUsuńNo to ładnie mnie "załatwiłyście" ;) z Ulą. Ja bardzo proszę o nie "zmuszanie" mnie więcej do tworzenia postów po trzeciej nad ranem!
UsuńTwoje życzenia się spełniły ;) Normalnie czarodziejką jesteś ;))
Ach, jak Ciebie tu mało Penelopko :) Misie urocze i bardzo się cieszę razem z Tobą, że Twój Odys wraca po długiej rozłące :)
OdpowiedzUsuńRadosnych chwil!
Mam nadzieję, że teraz będzie mnie więcej ;)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Penelopo, prosze nie zmieniaj historii tej ktora znamy, tylko pracuj wytrwale nad tym co jak piszesz "szanujacej sie Penelopie" wypada. Bo Odys spelnil zadanie szukajac swojego portu i nareszcie przybywa...a Ty co?
OdpowiedzUsuńNa szczescie w ostatniej chwili udalo ci sie jeszcze bloga odgruzowac i odpajeczyc ( czy to po polsku ? ;)
Ja sobie myslalam ze jak Bogowie obdarzyli Penelope i Odysa takimi patentowo-superowo-slodkimi wnuczkami, to Penelopa zaszaleje i co chwile cos, co wyprodukowala dla swoich milusich, nam tu na blogu zaprezentuje. A tu masz babo placek, blog zapomniany, w domu pajeczyny, nie ma czego podziwiac, nad czym geby rozdziawic....nudy na pudy...Prosze popraw sie, bo inaczej to wnuczki zrezygnuja z Twojego "babciowego etatu"...
Pozdrawiam cieplo Was wszystkich, usciski dla Twoich maluchow - swietnie ze jestes :)
...no czuję się po Twoim komentarzu jakbym "z dywanika" dyrektorskiego wyszła. Spłonełam ze wstydu rumieńcem i obiecuję, że się poprawię ;)
UsuńPozdrowionka.
(:
OdpowiedzUsuńMilego cieszenia sie z powrotu zycze !
Śliczne te Twoje misie! :) Dobrze, że wróciłaś, bo masz wspaniałe pomysły i aż szkoda ich nie realizować :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak, pomyslów w zanadrzu mam bez liku :) Gorzej z czasem i siłami :/
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
To czekam na efekty z odkurzonej pracowni :) Piękne Misie :)
OdpowiedzUsuńPostaam się i Ciebie nie zawieść :)
UsuńMisie są naprawdę wspaniałe
OdpowiedzUsuńWspaniałego razem życzę. A już czekam na rewelacje po odkurzaniu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy to będą rewelacje...ale coś tam się wykluje ;) zapewne a i parę staroci mam do pokazania.
UsuńPiękne misiaczki :) To na pawdę dobry początek w powrocie do blogowania. Obyś faktycznie została dłużej! No, ale teraz najważniejszy jest powracający ukochany. Nim trzeba się zająć w pierwszej kolejności :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Zostanę, zostanę... ;)))
UsuńJakie słodkie misiaczki! Cudne są! :)
OdpowiedzUsuńUrocze misie!
OdpowiedzUsuńWreszcie powrót na bloga! Myślałam, że to Krzyś zawrócił Tobie w głowie i straciłaś poczucie czasu. A gdzie misiowa historyjka?
Na historyjkę zabrakło czasu i ...najwidoczniej wena jeszcze się nie przebudziła ;)
Usuńa już mysłałam, że z Odysem odpłynęłaś gdzieś w sina dal , bo blog kurzem i pajeczynął pozarastał :)
OdpowiedzUsuńO "mały włos" a właśnie popłynęłabym... ale życie zmieniło scenariusz :((
UsuńJa też ostatnio "odpajęczyniałam " swojego bloga ale u Ciebie pajęczyny chyba gęściejsze były!!!!! Od sierpnia kochana tu nie bywałaś!!!!
OdpowiedzUsuńMisie bardzo smpatyczne!!!!
Penelopo,ucałuj Odysa!!!!
Z wielką przyjemnością spełnię Twoje polecenie ;)))
UsuńWidzę misie ;) fajne misie...
OdpowiedzUsuńi dziewczynka przypomina mi Koralgola ;)
pozdrawiam
Ag
Mam podobne skojarzenia co do koralgowego pyszczka ;)
UsuńPozdrawiam Cię.
Jak to dobrze że wróciłaś Penelopo:)
OdpowiedzUsuńJuż się zdąrzyłam stęsknić:)
Ale z tego co opowiadasz to wcale nie leniuchowałaś, a misie bardzo fajne, takie trochę w starym stylu!
pozdrawiam ciepło
Zycze udanego i bardzo romantycznego weekendu;) Misie cudne. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj nie zawsze trzeba na biegu:)))Teraz dla Odysa powinnaś "leżeć i pachnieć"bo chyba jak chłop,tego najwięcej teraz pragnie:))))buziaczki
OdpowiedzUsuńleżeć i pachnieć??? -to mi jak najbardziej odpowiada ;)
UsuńKochana, czasem pozorny marazm jest wyjatkowa zapowiedzia szalonej weny, napedzajacej kazda czastke naszego jestestwa a misie.......Sa PROFESJONALNE, PIEKNE, cudownie harmonijne i takie do tulenia!!!!!
OdpowiedzUsuńTule Ciebie i ja zyczac cudownego weekendu:))))
Mam nadzieję, że będzie tak jak piszesz ;) Czas pokaże ...
Usuńpa...
Śliczne misie :) Czasami trzeba odpocząć od rzeczywistości i nie robić nic - nie przejmuj się tym :) pozdrawiam. Magda
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że wcale w tym czasie nie odpoczywałam :( zdecydowanie wolałabym intensywnie czas spędzać w pracowni. Ale mam nadzieję, że teraz już wszystko wróci do normy :)
OdpowiedzUsuńCudne misie:) Sam urok:) Dobrze Cię znów widzieć :) I czytać:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPenelopo,, jak dobrze, ze wracasz, ze odkurzasz-odpajęczasz blog :) Już po weekendzie, wierzę, ze był milutki nad wyraz. Ściskam :)
OdpowiedzUsuńOj, tak! Było miło i będzie tak :)... do kolejnej rozłąki :/
UsuńPozdrawiam Ciebie serdecznie.
Jak Ula o Tobie wspomniała od razu mnie tęsknota taka wezbrała, że to chyba wszystko jakaś siła sprawcza maczała w tym olimpijskim galimatiasie paluchy :)
OdpowiedzUsuńA myslałam, że to tylko ja w tak nieokreślonych rozsądkiem porach nadaję w eter, a tu proszę... Powroty to chyba jedyna przyjemna chwila, te tuż tuż... WIem, rutyna, doświadczenie, przyzwyczajenie do czekania - ale w tym wszystkim zawsze jest tęsknota, mnie bywa, że zniewala, że wcale nie odkurzam pajęczyn, a chwila przed generuje taki zastrzyk energii i bezsnu, że trudno go zmierzyć :)
Misie w swoim zadziwieniu urocze, a i w nich widać nie jedna łezkę tęsknoty skrytą, zaszytą...
Nasze życie to nieustanny zbieg okoliczności ;) Czasem jednak nie chce się nam wierzyć, że to tylko przypadek ...i wtedy robi nam się ciepło na sercu :)) Nie straszna mi zima zatem ;))
UsuńŚciskam Cię :)
No i teraz może zerkniesz do nas częściej znad tych chmur olimpu, ku pogodzie, ku radości, bo przecież Twoja obecność sama widzisz... No ale i potęsknić za Tobą warto, bo ta tęsknota ma też swoje i dobre strony "czekania"... :)
UsuńWstyd faktycznie Penelopo! ;-)
OdpowiedzUsuńZa to powrót misiowy przeuroczy, mam nadzieję, że ów marazm to cisza przed burzą ;-)
Uściskiwuję najgoręcej :)
A powiedz mi jak można stać się posiadaczką takiego słodkiego misia?
I ja mam nadzieje na taką burzę ;)
UsuńW temacie misiowym odezwij się Reniu mailem
Uściski
Penelopo zapraszam do siebie na Candy:)
OdpowiedzUsuńPenelopo, proszę Pani, może i zadział się czas bez robótek ręcznych a ja mam podejrzenia dlaczego... A mianowicie przez Pani blog/dzięki Pani blogowi przerobiłam/wybieliłam 3 komódki IKEOwskie, kupiłam na pchlim targu i różnymi technikami przerobiłam: komodę, kredens kuchenny, 2 sekretarzyki, dostałam i przerobiłam 4 krzesła z lat 60tych i jeszcze dokupiłam 3 krzesła z podłokietnikami, nie wspomnę o folkowych szlaczkach na ścianach itd, itd. To wszystko, oprócz szlaczków zaczęło się po obejrzeniu metamorfozy Pani sekretarzyka. W świecie Pani pasja upiększania i zmian ogniska domowego wciąż krąży i wydaje owoce :) Dziękuję, życzę wszystkiego dobrego. Karina
OdpowiedzUsuńKarino, Twoje słowa sprawiły mi wielką radość. Dziękuję! :)) ...dodają mi one skrzydeł i powera do kolejnych działań w moim wirtualnym atelier.
Usuń...a Twoje dokonania na polu renowacji mebli budzi mój podziw. Musisz być nieźle "zakręconą" osóbką :))
Z takim dorobkiem i zapałem to z powodzeniem możesz zacząć przygodę z blogowaniem. Spróbuj, a nuż Ci się spodoba to tak jak bielenie mebli ;) Osobiście polecam :)
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Jest pani niezwykle inteligentną kobietą!!!!
OdpowiedzUsuńWiem, Kochana, ile jest bałaganu przy futerku :-) czasem szyję podusie i kołderki z podobnych tkanin, to wszystko wkoło zasiepane... cała ja, meble, podmeble... dajesz rady to przeszyć maszyną, czy musisz robić to ręcznie? I zdradź, proszę, na mordce wycinasz kudełki czy to inna tkanina? Pozdrawiam cieplutko...
OdpowiedzUsuńTe fruwające sierściuchy czasem doprowadzają nie do szewskiej pasji. Obiecuje sobie wtedy, że to już ostatni misiek...ale w końcu o "trudach porodu" ;) się zapomina i planuje się kolejnego misiaczka.
OdpowiedzUsuńSzyję maszyną, a mordkę po prostu przycinam do zera nożyczkami.
Ależ miłe zaskoczenie. Jak dobrze, że zdmuchnęłaś kurz z blogowego blatu, bo można Cię czytać i podziwiać dzieła Twoich rąk bez końca. Dużo zdrówka!
OdpowiedzUsuńMisiaczki cudne, tak miło z oczu im patrzy :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś.
Uroczy powrót Myszko:)) Pozdrawiam gorąco i proszę o znacznie krótsze przestoje:) Buziaki
OdpowiedzUsuńFantastyczne TULASIE:)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Babci.
Pozdrawiam Lacrima
Kochana jak Twój chłop wraca, to Ty akurat miała czas na blogowanie, albo robótki
OdpowiedzUsuńOch witaj:) Wspaniale,że jesteś...bo już tęskniłam za Twoimi postami:) Cieszę się:)
OdpowiedzUsuńMisie są urocze:)
Ślę ciepłe listopadowe pozdrowienia z uśmiechem serca*
Peninia ♥
http://peniniaart.blogspot.com
Penelopo, gdzie jesteś????
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjakie urocze misie, bardzo ciekawy obserwuję, będę zaglądać :))
OdpowiedzUsuńjeśli masz ochotę zapraszam do mnie na bloga, byłabym wdzięczna za wszelkie uwagi ponieważ dopiero uczę się blogowania :)
www.megansath.blogspot.com
Misiaczki przesłodkie!!! A ja zapraszam na mojego bloga po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przecudne misiaczki. Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńUrocze misie. Ona podbiła me serce tymi wielkimi ciemnymi oczętami.
OdpowiedzUsuń