środa, 6 maja 2009

Kopyt czar…


Zatęskniłam do decoupage-u.

Na warsztat wzięłam kolejne szewskie kopyta. Mam do nich słabość. Zachwycam się ich idealną formą… a niby to tylko odwzorowanie stóp.

Jakiś czas temu napielgrzymowałam się do pracowni szewskich. Obeszłam chyba wszystkich szewców w Gdyni i nie tylko. Niestety okazało się, że w dzisiejszych czasach mało kto się bawi w robienie butów. A szkoda. Chciałoby się zanucić: “dziś prawdziwych szewców już nie ma…” Najczęściej słyszałam -pani, tego już dzisiaj się nie używa!, ludzie wolą kupić gotowe, bo taniej,.. Kiedy od jednego usłyszałam, że właśnie miesiąc temu robiąc porządki wyrzucił do pieca cały worek starych kopyt, o mało bym zawału nie dostała.

Ale w końcu na własnej skórze przekonałam się, że kto szuka ten znajdzie! Znalazłam prawdziwego szewca, co to buty robi. Starszy, siwiutki pan uległ moim wdziękom (hi,hi) i zechciał podzielić się ze mną swoim zbiorem kopyt. A wszystkie ze swoją historią, ze śladami świetności zakładów szewskich. Sito niezliczonej ilości dziur -śladów po gwoździach jest dowodem jak wiele par obuwia powstało na nich. Wspaniałe jest to, że praktycznie każda para ma inny kształt. Jedne są drobne, smukłe, niczym dla Kopciuszka. Inne większe pod mocne stopy jego sióstr… Są kopyta pod buty dla panienek i gospodyń i postawnych kawalerów… z ostrymi noskami, albo łagodnie zaokrąglonymi, albo kanciaste… do wyboru, do koloru, choć wszystkie niby tylko drewniane.

Ale żeby doprowadzić je do stanu nadającego się do nadania im nowego życia w nowej zdecupażowanej szacie, przyznam, musiałam wiele potu wylać. O ile prostsze byłoby zakupić w jakimś sklepie internetowym nowiutkie kopyta. Szkopuł w tym, że jakoś mi się te nowiutkie nie podobają. Czy to wina tylko kształtu, czy może brak duszy…historii??? Zdecydowanie wolę się pomęczyć.

Zanim te, nad którymi teraz pracuję będą gotowe do pokazania, upłynie trochę czasu. Powrócę więc do kilku moich wcześniejszych. Na początek pierwsze z pierwszych.

a tak wyglądały przed liftingiem, po paru już zabiegach (sklejanie, szpachlowanie)




i kilka z pozostałych par, które ozdobiłam.




…a tymczasem wracam do szlifowania :)

1 komentarz: