czwartek, 29 kwietnia 2010

Odysa nitek plątanie...


Tym wpisem odkurzam stare dzieje. A wszystko przez Bestyjeczkę, która całkiem niedawno w dwóch kolejnych postach poruszyła temat "plątania" makram. Po lekturze jej bloga uśmiechnęłam się do wspomnień. Do starych, dobrych czasów ;)  ...kiedy to byłam (jak to się mówi) piękna i młoda ;)  W tamtych to zamierzchłych czasach młody Odys, cieszący się jeszcze stanem kawalerskim ;) w wolnych chwilach plątał sobie rózne węzły i węzełki. Miał je w małym paluszku jak na Wilka Morskiego przystało. Nie powiem, zrobił na mnie wrażenie ten nietuzinkowy chłopak, kiedy zobaczyłam jak jego wielkie łapska (budzą do dzisiaj respekt u wielu) z cieniutkich nitek tworzy precyzyjne, równiutkie wzorki. Oczywiście robił też makramy z grubych sznurków, chociażby sizalu. W tamtych czasach była moda na takowe wyroby,chociażby zawiesia do kwiatów, wspominane przez Bestyjeczkę sławne sówki, torebki, torby,paski i inne drobiazgi.
Niewiele z tego zostało, bo niestety czas robi swoje.
 Zawzięłam się jednak i udało mi się doszukać kilku makramowych pamiątek. Z prac ukończonych to właściwie uchowały się tylko paski. Musiałam je troszkę odświeżyć by odzyskały swoją barwę. Stwierdziłam, że są nadal całkiem solidne


A oto niedokończona huśtawka dla małego Tomaszka :)  Dla jasności podpowiem,że część szersza miała pełnić rolę siedziska, a węższa to jedna z bocznych ścianek. Niestety minęło 27 lat a drugiej ścianki wciąż nie ma ;) 

I kolejna nieukończona praca. Tym razem miała to być typowa ozdobna makramowa tkanina.



Widać tu dokładnie z jakim gąszczem cienkich sznureczków radził sobie mój kandydat na męża ;) Tu już potrzeba troszkę cierpliwości i opanowania... i teraz dostałam olśnienia (!) Stało się dla mnie jasne dlaczego ten Facet wciąż jeszcze wytrzymuje ze mną  ;)
Może jeszcze kiedyś wróci do tej tkaniny? ... a huśtawkę dokończy dla wnuków ??? :)

A na koniec makramowa zabawka - pirat pokryty warstwą kurzu. Biedaczek skończył niechlubnie w piwnicznym kartonie. Pewnie wciąż mu się marzy pełne przygód życie na morzach, morskie walki, efektowne abordaże i wierna przyjaciółka -butelczyna rumu czy też whisky... ech marzenia ;)




piątek, 23 kwietnia 2010

Ciasto marchewkowe

...na prośbę koleżanek, które degustowały to ciasto w czasie niedawnego przemiłego spotkania i zachwyciły się nim publikuję ten post.

Ciasto marchewkowe gościło na moim stole od lat, ale ten wariant stosuję od niedawna i na tyle jest to ciacho pyszne, że inne marchewkowe poszły w zapomnienie.
Jako pierwsza przetestowała ten przepis moja Hania. Pochodzi on z bloga jej kulinarnego idola Chef-a John-a.
A tak prezentował się kawałek z jej debiutanckiego wypieku


Jako ciekawostkę powiem Wam, że tą marcheweczkę leniwie pławiącą się w słodkiej polewie skomplementował sam Chef John (u Hani na Facebook-u).  A jakby tego było mało, zdjęcie to, zrobione przez Hanię, zaintrygowało amerykańskiego malarza Michaela Naplesa na tyle, że postanowił ten kawałek haninego ciasteczka uwiecznić na płótnie. No nie mogę przeboleć, że nie wcisnęłam się gdzieś w tło, w końcu to w mojej kuchni zrobione zdjęcie ;) A najgorsze jest to, że nie wiemy kto zjadł ten sławny kawałek ;) Nikt nie chce mi wierzyć, że to byłam ja! ;))
Oto Jego dzieło już na płótnie


A teraz dla łakomczuchów podaję przepis.

CIASTO
2 szkl mąki
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
0,5 łyżeczki imbiru
1,5 szkl cukru
1,1 szkl oleju
4 jaja
0,25 szkl rozpuszczonego masła
2 szkl starkowanej marchwi
230 g zmiażdżonego ananasa
1 szklanka orzechów posiekanych

W jednej misce wymieszaj mąkę, sól, proszek, sodę, cynamon i imbir.
W drugiej misce zmiksuj cukier z olejem i jajami. Dodaj masło i zmiksuj a następnie marchew, ananas, orzechy i zmiksuj.
Na koniec dodaj  w dwóch turach zmieszane sypkie składniki.
Proste, prawda?

Wylej ciasto do blachy wyłożonej papierem do pieczenia (22x35) i piecz 40 min w 175 st C

POLEWA
0,5 szkl masła (w temp pokojowej)
230g serka śmietankowego (philadelfia lub mascarpone w wydaniu Hani)
1 łyżka mleka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilli
450g cukru pudru

mikserem połączyć masło mleko wanilię i serek. Powoli dodawać cukier puder ciągle miksując
nozłożyć na zupełnie wystudzone ciasto.
Ozdobne marcheweczki wyciśnięte są z tej masy ufarbowanej barwnikiem spożywczym.
A na koniec przeprosiny.
Jolinko, Kasiu, Maju, Sylo wybaczcie mi, że podałam Wam to ciasto bez polewy. Przyznacie, że różnica w estetyce jest znaczna. Noo, po prostu nie zdążyłam ...i tu się rumienię. Pocieszam się, że i bez polewy zasmakowało Wam :))

...i jeszcze dodam, że dwa dni temu Hania zrobiła swojej Połowie na urodziny tort na bazie tego ciasta. Powiem krótko - palce lizać!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

To już minął rok...

...odkąd niepewną stopą wkroczyłam na blogowe ścieżki.
Przyznam, że miałam wiele oporów przed założeniem swojego bloga. Nie bardzo wiedziałam nawet z czym to się je. Po prostu nie znałam tego świata. I dlatego bardzo sceptycznie podchodziłam do kolejnych prób przekonywania mnie do tego kroku przez moją serdeczną koleżankę Maję. Z całą pewnością gdyby nie Maja, do dzisiaj nie posmakowałabym tej przygody. Muszę przyznać, że się zawzięła na mnie i  niestrudzenie wierciła dziurę w brzuchu ...aż w końcu podstępem zmobilizowała mnie do współtworzenia tego wirtualnego świata.  Namówiła na wspólne wyszywanie białej porcelany. I tak to się zaczęło :)
Zaczynałam na WordPressie, ale długo nie zagrzałam tam miejsca. Szybko zdecydowałam się na przeprowadzkę i po miesiącu zameldowałam się już na Blogspocie, gdzie zapuściłam korzonki na dobre... jak widać :)
Mój sceptycyzm  zginął niezauważenie, bo dość szybko mogłam się przekonać o zaletach blogowania. Poznałam mnóstwo fantastycznych miejsc  tworzonych przez niezwykle kreatywne i zdolne osoby. Są dla mnie kopalnią inspiracji. Mam cichą nadzieję, że tworząc swój kącik czasem udaje mi się odwzajemnić i zainspirować innych. Bo chyba o to tu chodzi w tym naszym blogowaniu. Bezcenną wartością są dla mnie nowe znajomości. Poznałam tak wiele wspaniałych dziewczyn. Z niektórymi udało mi się spotkać w realu. Za każdym razem była to dla mnie wielka przyjemność ...mam nadzieję, że choć w części obustronna.
Tymczasem zapraszam na kawkę i słodkości.
Z okazji mojego roczku, chcąc serdecznie podziękować za tak miłe wspólne blogowanie częstuję Was słodkimi serduszkami.


Oto zasady mojego rocznicowego candy.
Spośród osób, które pozostawią komentarz pod tym wpisem i umieszczą zalinkowaną informację o moim candy na bocznym pasku swojego bloga ,wylosuję trzy,  do których polecą moje serca.
Osoby, które nie prowadzą swojego bloga, ale choć od czasu do czasu komentują moje prace, również mogą brać udział w tym candy. Oczywiście jeśli ktoś dopiero teraz trafi w moje progi i pozostanie ich częstym gościem również może z czystym sumieniem się wpisywać na listę chętnych :)

Ponieważ zbliżam się do setnego wpisu, to postanowiłam, że właśnie ten szczególny setny będzie ogłoszeniem wyników losowania rocznicowych słodkości.





Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie w smutnym dziś dla mnie kolorze blue...a wszystko przez tą chmurę pyłów wulkanicznych ... ech, muszę utopić smuteczki... :(

niedziela, 11 kwietnia 2010

...

Brakuje mi słów...

środa, 7 kwietnia 2010

Kwietniowe candy.

...z lekkim poślizgiem, bo ... i tu mogłabym wymienić litanię. Ale po co.
 Przedmiotem kwietniowej loterii będzie owoc mojej zabawy z wstążeczkami i koralikami. Obrazek jest wielkości kartki A-4



Losowanie 30 kwietnia w godzinach wieczornych.
Zasady zabawy takie same jak w poprzednich miesiącach. Czyli udział w losowaniu brać będą komentarze z całego kwietnia (liczone od dnia dzisiejszego)
Warunkiem uczestnictwa jest umieszczenie informacji o moim candy z podlinkowanym zdjęciem (wyżej pokazanym ) w pasku bocznym swojego bloga.
Osoby nie prowadzące bloga, a pozostawiające komentarze nie tylko przy okazji candy, również biorą udział w zabawie. Podobnie jak to było w poprzedniej edycji. W pierwszym etapie wylosuję jeden z kwietniowych (jako pierwszy będzie dzisiejszy) postów.  A następnie spośród komentarzy wylosowanego posta wyciągnę jeden, którego autor zostanie zwycięzcą.
Życzę dobrej zabawy i pozdrawiam wszystkich z chwilowo słonecznej Gdyni ;)

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

... i po świętach

Chociaż goście jeszcze w domu, to wyczuwa się, że święta już za nami.
Dzisiejszy post będzie krótki ( obowiązki pani domu )
W zasadzie publikuję go w odpowiedzi na prośby pokazania fotek mojej tegorocznej paschy.
W tym roku wpadłam na diabelski pomysł. Aby ułatwić pracę Tomkowi zaproponowałam przepuszczenie twarożku przez maszynkę do mięsa używając sitko z najmniejszymi otworkami. Myślałam, że synek dziękować mi będzie i podziwiać moje racjonalizatorskie pomysły, a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem i skomentował krótko: -mamo, przecież to profanacja!
Poszło mi w pięty. Moja ciekawość jednak, jaki to miałoby skutek na konsystencję paschy i na ile ułatwiłoby ucieranie była na tyle duża, że się szybko pozbierałam by zaraz potem przekonać mojego tradycjonalistę, wychowanego na własnej piersi do eksperymentu. (Tak na marginesie, to przyznam się Wam, że w sumie cieszę się, że pierworodny mój pomysł ułatwienia sobie pracy tak skrytykował. Wszak chodzi tu o tradycję!
Wyniki eksperymentu okazały się pozytywne. Ucieranie przemielonego twarożku do puszystej konsystencji szło o wiele łatwiej.  Tak więc jest to z pewnością jakieś wyjście dla leniuszków ;)
A oto nasza pascha. Nasza, bo ja przygotowałam twarożek a resztę zostawiłam Tomkowi i Agacie - jego dziewczynie
W  tym roku zrobiliśmy w kilku rozmiarach.
Singielka eSka , dla tych co to kalorie liczą ;)


i słuszniejsze porcyjki dla tych co kalorii się nie boją, tzw eLki



I tradycyjny kopiec do podziału


Jeszcze pochwalę się moim pierwszym mazurkiem. Od niepamiętnych ;) czasów była to działka Hani, a że córcia w tym roku spędzała święta u teściów, to musiałam sama sobie poradzić.

Jako, że miałam kilkudniowy przymusowy odwyk komputerowy, dopiero dzisiaj podziękuję za przepiękne kartki świąteczne moim blogowym koleżankom. Zawstydziłyście mnie, bo na tym polu niestety w tym roku się nie wyrobiłam. (Tu płonę rumieńcem)
Ati, Dagmarko, Kasiu -Dziękuję Wam najpiękniej jak umiem. :))


Tymczasem uciekam pełnić honory pani domu ;) ...mam nadzieję, że nocką ciemną uda mi się jeszcze trochę ponadrabiać zaległości blogowe, które mi się namnożyły przez te parę dni.
Jeszcze tylko podziękuję wszystkim za życzenia świąteczne pozostawione w komentarzach. Niezwykle miło czytać tyle życzliwych słów :)