Wczoraj przyjechała do mnie z Bydgoszczy moja serdeczna koleżanka Maja. Znajomośc nasza nawiązana w wirtualnym świecie dawno już przeniosła się w świat realny. Mimo lekkiej różnicy wieku ;)(hmm,hmm) świetnie się rozumiemy i czujemy w swoim towarzystwie. Oprócz wspólnych pasji łączy nas jeszcze kilka życiowych motywów, no chociażby "leżakowanie" w jednym czasie na oddziałach ortopedii ;)
Kochana Maja zrobiła mi wielką niespodziankę wręczając na "dzieńdobry" prezencik urodzinowy. Do urodzin moich jeszcze daleko, ale że wtedy stąpac będę po brazylijskiej ziemi, to prezentem od Mai cieszę się już teraz :))
Lawendowy woreczek rozłożył mnie na łopatki. Rzecz jasna wykonany własnoręcznie przez Maję.
Misterny haft monogramu normalnie mnie rozczulił... i ta mereżka Oj, nadziubała się się dziewczyna przy nim ...i to dla mnie! :)
Konfiturki wiśniowe z uroczego słoiczka skusiły mnie dzisiaj bym wsadziła w nie mojego palucha i spróbowała. Miodzik! A kawałek tkaniny do wyszywania już nie daje mi spokoju i kombinuję jak go wykorzystac. Maju, jeszcze raz Ci pięknie za wszystko dziękuję! Buziolki!
Wszystko wskazuje na to, że moje ubiegłoroczne postanowienie, że już kończę z wyszywaniem raz na zawsze, nie będzie zrealizowane ...jeszcze nie teraz ;)
Moja "haftowana" szuflada wzbogaciła się o kolejne metry kanwy i lnu (Maja zakupiła je niedawno będąc w Łodzi) Są piękne i marszczę czoło zastanawiając się ile wyszywania mnie czeka...
Oczywiście i tym razem odwiedziłyśmy moją ulubioną Galerię Haft w Rumii. Kiedyś była na moim osiedlu i bywałam tam częstym gościem. Każda wizyta w niej to uczta dla oczu. Ochom i achom nie ma końca. Nie mogło byc inaczej , i tym razem skusiłyśmy się na zakup paru mulinek. koronki...
To nie wszystkie zakupy. Musiałyśmy jeszcze wdepnąc do "mojej" ciuchowni. Zawsze coś tam wyszperam i tym razem udało się polowanie :)
Nie wiadomo kiedy minął cały dzień. Ale to normalne -miłe dni to do siebie mają, że zbyt szybko uciekają (ale mi się rymnęło)
Musiałyśmy się rozstac, ale przecież jeszcze wiele podobnych dni przed nami. ... i ławeczka w Parku Oliwskim będzie wciąż czekac na urocze (miejmy nadzieję, hihi) dwie starsze paniusie w kapeluszach i koronkowych rękawiczkach. Powspominamy tam sobie wtedy jak to dzisiaj bywało... ;))
piątek, 26 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale piękne prezenty!!! ^^ :) no i nabytków też zazdroszczę :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTakie spotkania są fantastyczne! Piękne prezenty a wspólnie spędzony czas bezcenny . Pozdrawiam cieplutko i bez deszczu :))
OdpowiedzUsuń