To były zdecydowanie najgorsze miesiące w moim życiu. Chciałabym o nich zapomnieć, bo okazuje się, że wspomnienia też bolą... Ale niech już zostaną tylko wspomnieniami...
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...
Powoli odzyskiwałam swój świat... ten z przyjaznym obliczem, dający spokój...wiarę i nadzieję...
W końcu powrócił Odys i zgodnie z planami trzeba było zabrać się ostro za... wicie naszego gniazda na kaszubskiej wsi. I nie było zmiłuj się. I nie ma zmiłuj się... Zakasaliśmy rękawy i ...do roboty.
W międzyczasie otrzymałam trochę maili od życzliwych mi osób, zaniepokojonych ciszą na moim blogu. Nie wszystkim udało mi się odpisać. Wpierw nie miałam sił, a potem i czasu. Bardzo mi wstyd...ale liczę na Waszą wyrozumiałość. Jeszcze raz przepraszam ...
I znowu się rozpisałam nie na temat, bo w temacie "próba reaktywacji" ;)
Siłą rzeczy...już chociażby dzięki w/w mailom, od czasu do czasu przypominał mi się blogowy świat.
Tak uczciwie mówiąc zdążyłam się od niego odzwyczaić...ale prawdą jest też, że coraz częściej nieśmiało coś mi przez głowę przemykało o powrocie... Tylko tak jakoś trudno zacząć.
A poza tym od czego tu zacząć??? W pracowni marazm... z przyczyn prozaicznych: notoryczny brak czasu, bo ja albo z tematami budowlanymi walczę, albo z ...chwaściorami ...albo z choróbskami :/
I nie wiem kiedy znajdę na tworzenie czas. Może z początkiem roku szkolnego??? Być może...
Tymczasem kończą się wakacje. Moje praktycznie były bardzo krótkie, zupełnie nieplanowane.
Ot, po prostu Odys z dnia na dzień zarządził "chwilę wytchnienia" A gdzie można cudownie odetchnąć?
Padło hasło bardzo przewidywalne : Mazury!
Telefonu do mariny i okazało się, że łajba czeka na nas. Niewiele się zastanawiając spakowaliśmy się i wyruszyliśmy w kierunku Krainy Wielkich Jezior.
Zostawiając ten cały kierat, który towarzyszył nam ostatnio, cieszyliśmy się już samą podróżą. Co tam kiepskie drogi kiedy można było podziwiać takie widoki :)
W końcu mogliśmy się "zaokrętować" na naszej łodzi. Co za radość!!!
Czekał nas tydzień błogiej laby i ...upajanie się takimi widokami :))
Niby to już było i wydawałoby się, że jadąc po raz kolejny w te same miejsca ryzykujemy napotkanie jakiejś nudy czy tzw "powtórki z rozrywki" Nic podobnego.W tym temacie zawsze będzie nam mało ;) i marzenia, żeby kiedyś jeszcze powrócić tu, będą zawsze aktualne, bo za każdym razem tak naprawdę Mazury odkrywa się na nowo, z innej perspektywy. Tam jest po prostu cudnie. I każdy znajdzie sobie odpowiedni klimat. I amatorzy wakacyjnego zgiełku, którzy żyć nie potrafią bez tłumów i blichtru "wielkiego świata". A i amatorom ciszy, spokoju nietrudno znaleźć dla siebie miejsce.
Ustronne zatoczki, małe przystanie kuszą swą kameralną atmosferą i mają do zaoferowania często bardzo miłe niespodzianki.
Taka nas spotkała w Kozinie.
Leniwie płynąc ( z braku przyzwoitego wiatru) w kierunku tej małej przystani pogrążyłam się zupełnie we włoskich klimatach dobiegając końca "Ostatniej wieczerzy" Rachel Cusk. Słuchając poszumu mazurskich fal jednocześnie przechadzałam się po zakątkach Toskanii ... zatapiałam się we włoskich obrazach. No i rozmarzyłam się trochę. Tymczasem maleńki Kozin szykował mi niespodziankę. Oto czekała na mnie włoska knajpka. Nie wierzyłam :)
To była kropka nad "i" do tej opowieści. Jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki znalazłam się we włoskich klimatach. Wszystko mi się podobało. Wystrój, menu i ... ;) przesympatyczny szef (nawet urodę miał śródziemnomorską, choć był Polakiem)
Trudno było mi zdecydować się. W końcu padło na makarony. Ten ze szpinakiem okazał się wyborny... :)
ale desery całkowicie rozłożyły mnie na łopatki. Na samo wspomnienie dostaję ślinotoku.
Po dwóch dniach wróciliśmy tam... na wyraźne podpowiedzi mojego podniebienia ;)
I jeśli znowu będę kiedyś na Mazurach z całą pewnością nie ominę tego wyjątkowego miejsca i maleńkiej przystani w Kozinie.
Tydzień na Wielkich Jeziorach minął zbyt szybko. Rejs skończyliśmy w Wilkasach i trzeba było wracać do domu.
Po drodze zrobiliśmy sobie jeszcze jedną przyjemność -odwiedziliśmy Magdę w jej ogrodach.
Milutko spędziliśmy czas, który jak zwykle nie chciał zwolnić w tak sympatycznych okolicznościach.
Magda upiekła dla nas lawendowe ciasteczka, które stanowiły niezłe połączenie z gaszącą pragnienie czekoladową miętą.
Zbyt krótko trwały pogaduchy ;) ... zbyt mało spędziłam czasu w jej pięknych ogrodach. Udało mi się pstryknąć parę zdjęć, kiedy podziwiałam ogrom pracy jaki wykonała z mamą doprowadzając zapuszczony kawał ziemi w zaczarowane ogrody. A to podobno dopiero początek.
Myślę sobie, że pewnie jeszcze i tam wrócę ;)
A tymczasem uciekam, bo za 4 godziny pobudka i ... na budowę. Nie ma zmiłuj się :/
Dobrze, że już jesteś i że jest już lepiej. Brakowało mi Ciebie w blogowym świecie. Gorące pozdrowienia przesyłam!
OdpowiedzUsuńAsia
:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że już wszystko wraca na dobrą drogę i można z przyjemnością poczytać co też u Ciebie słychać. Powodzenia na budowie. Pozdrawiam cieplutko, Agnieszka
OdpowiedzUsuńPowodzenie na budowie jest jak najbardziej oczekiwane, bo różnie to bywa ;)
UsuńPozdrawiam
Cieszę się że podejmujesz "próbę reaktywacji" i mam nadzieję że nie będzie to jednynie próba:), choć wiem że ciężko jest wykrzesać z siebie jeszcze energię mając tyle innych obowiązków, sama w takim momencie jestem.
OdpowiedzUsuńOj ciężko z tą energią...szczególnie jak się wraca z dwudniowego koczowania na budowie ;)
UsuńPozdrawiam Cię
Dobrze,że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że udało mi się w końcu zebrać w garść i zrobić ten krok. Podobno kolejne mają przyjść łatwiej ;)
UsuńCzy ktos cos wie co z Elisse sie dzieje?
UsuńCieszę się, że jesteś!!! I życzę Ci wielkiego powrotu do wszystkiego :))
OdpowiedzUsuńMazury też kocham i daaawno już nie byłam, ale może przyszłe wakacje tam zaplanuję :)
I oczywiście czekamy na relacje z budowy :)
Ściskam
To trzymam kciuki kochana, żeby udało Ci się w przyszłym roku pozachwycać Mazurami tak na żywo ;)
UsuńPozdrawiam Cię cieplutko.
Jak dobrze, że jesteś... stęskniłam się...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że i ja się z tego cieszę :)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Pięknie, wszystko pieknie Ci się układa, choć pracy masz dużo :-) Ale trzymam za słowo, ze sie reaktywowałas blogowo :-)
OdpowiedzUsuńNooo, postaram się, żeby ta reaktywacja nie okazała się słowami rzuconymi na wiatr ;) ale czy się uda ? - zobaczymy
UsuńZdjęcia, jak zdjęcia. Najważniejsze , że napisałaś, wróciłaś, że JESTEŚ.
OdpowiedzUsuńBo np. Elisse z Utkane z Marzeń po ciężkiej chorobie już nie wróciła i nie pisze.
A właśnie, co się dzieje z naszą Elisse??? Aż zajrzałam do niej na bloga i rzeczywiście od listopada cisza :(
UsuńPrzepiękne zdjęcia i cudowna wzruszająca (mnie łezka zakręciła się w oku)opowieść. Witaj i niech Twoje plany zawsze realizują się tak, jak sobie życzysz, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńEch, to byłoby cudnie, jakby tak wszystkie moje plany wypaliły ... pomarzyć! :)
UsuńCieszę się, ze jesteś.Łapczywie się naoglądałam zdjeć, bo i Mazury tak samo kocham i tez tam urlopujemy, a i ogrdy, a i zachody... zdrówka, bądź z nami :)
OdpowiedzUsuńNo to wiesz doskonale o czym pisałam i czym się zachwycałam.
UsuńChciałoby się zakrzyknąć: Ahoj na szlaku :)
Taki powrot bardzo mi się podoba! Mazury jak zawsze piękne. Ja byłam w maju. Wytrwałości przy nowym domu, bo ja jej kompletnie nie mam. Kupilismy taką ruderię na Dolnym Śląsku w końcu. Całuję mocno.
OdpowiedzUsuńTo jesteś pewnie równie zapracowana.
UsuńTa "ruderia" to prawdziwy dom z duszą. Ech, pewnie urocze gniazdko tam uwijecie z Kimem. Szkoda byłoby rozstać się z tym kawałkiem ziemi.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Bardzo się cieszę Twoimi powrotami i liczę po cichu, że kiedyś wrócisz tu na dobre i to będzie...wielka eksplozja :)Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie wiesz nawet jakbym chciała, żeby to już było na dobre...
Usuńale, ale... o Tobie też nie można powiedzieć, żebyś blogowo szalała ;)
Buziaki.
Dobrze, że już jesteś na prostej! Trzymam kciuki za szybkie zrealizowanie planów budowlanych i planów powrotu do blogowiska. Ściskam!
OdpowiedzUsuńPlany budowlane, a jakże, mamy bardzo ambitne i chciałabym aby zakończyć ten plan minimum... bo już troche jestem zmęczona tymi codziennymi wyprawami "na budowę"
UsuńOdściskuję równie mocno ;)
Cieszę się, że jesteś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńI ja ślę pozdrowienia w drugi koniec Polski dla Ciebie
UsuńBuziaki :)
Niech próba reaktywacji będzie pomyślna i wracaj na stałe do blogowego świata! Zdrowia Ci życzę i realizacji wszystkich planów! Piękne zdjęcia, a te łąki pełne kwiecia, to jak obrazy na płótnie! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWitaj BiBi w moich progach ;)
UsuńPodobnie jak Ty odebrałam te kwietne pola. Oczywiście podróż została przerwana a ja nie mogąc się napatrzeć na te "płótna" za nic nie chciałam wsiadać do samochodu ;)
Jak się cieszę,że jesteś.Buziaki dla Ciebie i Twojej rodzinki
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę, za każdym razem kiedy się odezwiesz :)
UsuńBuziaki :*
Super spędzony czas i w pieknych okolicznościach przyrody :)
OdpowiedzUsuńfajnie ,że sie odezwałaś :) powodzenia !
Podładowałam sobie troszkę akumulatorki i mam nadzieję, że ich moc wystarczy na jakiś czas ;)
UsuńPozdrawiam.
Witaj:) Serdeczności przesyłam:)
OdpowiedzUsuńWitaj Iwonko :)
UsuńDobrze, że jesteś... Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńjak miło cię widzieć
OdpowiedzUsuńWitaj "myibali" :)
Usuńcieszę się, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę ze swojego powrotu ;)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Fajnie, że Jesteś :-)
OdpowiedzUsuńJa też urlopowałam na Mazurach, było cudnie :-) Zachęciłaś mnie do tej włoskiej knajpki.
Pozdrawiam ciepło!
Miło spotkać fankę Mazurskich jezior. Ahoj! :))
UsuńCiesze sie, ze wrocilas, zagladalam na Twego boga z nadzieja:))
OdpowiedzUsuńLodki..tak, plywanie wycisza, uspokaja, koi.
Serdcznosci Alzacji,
Kasia
Z tym pływaniem to masz rację. Ja relaksuję się i na małych lódkach jak i wielkich kontenerowcach ;)
UsuńSuper ,że wróciłas!! I to takim pięknym postem!
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Witaj :))
UsuńPiękne są Mazury, a w Twoim obiektywie jeszcze ładniejsze!! Zazdroszczę łajby i tego tygodnia, mam nadzieję, że naładowałaś akumulatory i teraz dasz sobie radę ze wszystkim! Dobrze, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńNie mam wyjścia. Muszę jakoś sobie radzić z tym wszystkim ;)
Usuń...a jest tego trochę :/
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Fajnie ze TU wpadlas, dalas znac co u Ciebie :) Piekny wypoczynek mialas, widoki naprawde genialne. A Magdzie rowniez kibicuje w tych wszystkich kwiatach, ogrodach, niesamowta robote juz wykonala,usciski
OdpowiedzUsuńDopiero w realu widać ogrom pracy jaką pochłonął ten piękny ogród Magdy. Byłam pod wrażeniem... tym większym, że mnie czeka walka (już właściwie się zaczęła) z ugorami. I naprawdę nie wiem jak sobie z tym kawałkiem ziemi poradzimy.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Cieszymy się z powrotu :)
OdpowiedzUsuńFajnie wypoczywać w magicznych miejscach, wtedy się zapomina o wszystkim co złe.
Pozdrawiam, Marta :)
Magiczne miejsca z doborowym towarzystwem ;) to jest to co lubię najbardziej :)
UsuńPozdrawiam Cię Marto serdecznie.
Cieszę się, że wróciłaś :) Smutno było bez Ciebie!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znów napisałaś. Życzę jak najwięcej wypoczynku i owocnej pracy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wypoczynek, to niestety ostatnio u mnie towar deficytowy... ale pracy mam tyle, że nie wiem w co ręce włożyć ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie
Jak to dobrze ze jestes :) Martwilam sie troche, tym bardziej ze przerwa byla naprawde dluuuga...Ale teraz jestes, a to cieszy, wiec witam i pozdrawiam ze slonecznego Wiednia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Sabinko i pozdrowienia ślę ze słonecznej Gdyni :)
UsuńCieszę się, że znikła w końcu ta choinka. Witaj, mam nadzieję na dłużej :)
OdpowiedzUsuńAch, rzeczywiście ta choinka w środku lata mogła nawet straszyć ;)
UsuńPozdrowienia ślę :)
Widać, że wyprawa się udała - super :)
OdpowiedzUsuńtroszkę tylko była za krótka ... ale i tydzień musiał wystarczyć :)
UsuńPo twojej recenzji baru w Kozinie poczytałam inne opinie i niestety większość odbiega delikatnie mówiąc od twojej,jestem w kropce bo jadę na żagle we wrześniu i chciałam tam zawitać ,ale teraz nie wiem sama.Z kulinariów mazurskich polecam żurek w Wierzbie-jest przepyszny.Grażyna
OdpowiedzUsuńzaciekawiły mnie te opinie...próbowałam coś znaleźć w necie ale jakoś bezowocnie. Nie wiem więc na co narzekali autorzy opinii, których czytałaś.
UsuńJa mam jak najlepsze skojarzenia z tym miejscem. Czyżbym trafiła na tzw dobry dzień?? ...ale byłam tam dwukrotnie i za drugim razem nie zniechęciłam się w żadnym calu.
Wystrój i cała estetyka ( co dla mnie jest istotne) widać na moich zdjęciach. Ale fakt, to też rzecz gustu. Tak samo można podejść do menu. Mi bardzo odpowiadało i zapewne będę tam z chęcią wracać :)
Dodatkowym atutem jest prywatny pomost należący do restauracji, do którego mogą przycumować bezpłatnie klienci. To również miły akcent.
Dzięki wielkie za polecenie Wierzby. Już jestem zaciekawiona. Nie byłam tam, więc podpowiedz mi jeszcze w jakim barze/restauracji można popieścić podniebieniem dobrym żurkiem ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo się cieszę że odezwałaś się.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że złe już odeszło, a teraz jest czas na dobre.
Powodzenia i ściskam mocno.
Ja też mam taką nadzieję :)
UsuńBuziaczki
Myszo jak się cieszę, że się odzywasz!!!!
OdpowiedzUsuńPatrząc na Twoje zdjęcia aż chce mi się na Mazury, na żagle. Ale przyznam szczerze, nigdy tam nie byłam i nigdy nie pływałam. Czy uda mi się kiedyś to zmienić?
Buziaki ślę xxx
A od czego są marzenia. Żeby je spełniać. Więc jeżeli mocno zamarzysz o wakacjach na Mazurach to się spełnią :)
UsuńPolecam. I wiem z doświadczenia, że Myszki ;) świetnie się czują na wodzie :))
Buziaki :*
Wyczekiwałam Cię i jesteś super aby tak dalej powodzenia w realizacji planów pozdrawiam Iwona z Gdyni
OdpowiedzUsuńWitam Cię Iwonko :)
UsuńNareszcie :) - ucieszyłam się widząc nowy wpis.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
:)
UsuńPenelopo, miło Cię znów słyszeć na blogu :) Jejku ile zdjęć zrobiłaś w naszych ogrodach :) ale Kicia wyszła najlepiej - bomba :) Pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńZdjęć? -zdecydowanie za mało zrobiłam w Twoich ogrodach. Ech, jak ja Ci zazdroszczę ich. Tymczasem walczę z chwaściorami. Dopiero na wiosnę pomyślę o projektowaniu.
UsuńUściski.
Witaj Penelopo.
OdpowiedzUsuńMiło ze jesteś.
Twój chlebek i ciasteczka żurawinowe rozgościły się na dobre w moim domu i w domach moich Przyjaciół.
Słupsk pozdrawiam.
Nawet nie wiesz jak bardzo cieszą mnie takie informacje. Gęba mi się uśmiecha od ucha do ucha :)
UsuńNiezmiernie mi miło.
Serdecznie pozdrawiam.
Wszystkie zdjęcia i tekst świetne, ale najbardziej to cieszę się, że wróciłaś. Cała i zdrowa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję za tak miłe słowa :)
Usuńbardzo się cieszę, że powróciłaś - bo my cierpliwie czekaliśmy :-) pozdrawiam ciepło i z niecierpliwością wyglądam kolejnych postów
OdpowiedzUsuńhania
Postaram się coś tam skrobnąć w najbliższym czasie :)
UsuńPozdrawiam.
A ja tak właśnie niedawno o Tobie myślałam,że nic nie piszesz:)))trzymaj się:)Penelopo:)))
OdpowiedzUsuńCzasami się tak zastanawiałam co tam u Ciebie Penelopko, jak zdrowie i życie? mając nadzieję, że mimo ze na blogu nic nowego nie ma, to że jednak jest wszystko ok
OdpowiedzUsuńCieszę się, że coś napisałaś :) i mam nadzieję, że będzie już tylko dobrze! :*
Fajnie odpoczywaliście :) na Mazurach nigdy nie byłam :/ widać, że pięknie :)
Powodzenia w budowie domu! :) pokaż nam od czasu do czasu relacje z placu budowy :)
Buziaki wielkie :*
Ech Dagmarko dziękuję za miłe slowa. Mam nadzieję, że w końcu znajdę czas (może przy niedzieli) i wpadnę do Ciebie, bo i mnie ciekawość zżera co tam u Was pod norweskim niebem....
UsuńBuziaki
Dobrze, że jesteś :) mam nadzieję, że wszsytko już dobrze u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńUściski
W każdym razie wszystko na najlepszej drodze :)
UsuńBuziaki
Bogu dzieki !
OdpowiedzUsuńJesteś kochana. Jutro wpadnę do Ciebie :*
UsuńCzekałam na ten wpis:) Cieszę,że wracasz !!! A Mazury piękne ! co tu pisać?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco:)
Witaj :))) dobrze,że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze wrocilas.Kilka razy nawet tu zagladalam ,a tu cisza.
Teraz juz chyba nie odpuscisz.Na pewno czyms ciekawym nas zaskoczysz.
Zycze pomyslnosci na budowie i duzo duzo zdrowka.Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
uff, jak dobrze, że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na budowie:)
Jaki cudowny blog, taki ciepły... Cieszę się, że tu trafiłam i zostaje na stałe;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.!
Witaj w moich "progach".
UsuńJa również się cieszę, że tu trafiłaś ;) i mam nadzieję, że odwiedzając mnie znajdziesz coś dla siebie.
Pozdrawiam.
Jak miło Cię znów widzieć:) Piękne miejsca i cudne zdjęcia pokazałaś:) Trzymam kciuki,żeby budowa poszła szybko i sprawnie:)I wpadaj tu czasem..., zobacz ile nas tu czeka:)Uścisków moc:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
Usuń...i ja ślę uściski :)
Och Penelopko jak dobrze,że wróciłaś!Czekałam i czekałam..., ale się doczekałam.Zdrówka życzę moc i sił niespożytych.Pozdrowienia z lubuskiej krainy.DB
OdpowiedzUsuńDB... DB...DB???... ale zabiłaś mi ćwieka, bo za nic nie mogę skojarzyć tych inicjałów. Czy my się znamy? Może poproszę o jakieś "koło ratunkowe" albo może telefon do przyjaciela...
UsuńLubuska kraina zawsze porusza czułe i sentymentalne struny w mym sercu :)
Pozdrawiam serdecznie.
Wiem, że "dobrze, że jesteś" brzmi głupio ale dobrze, że jesteś!
OdpowiedzUsuńŁajba to nie moje klimaty, przeraża mnie, że mąż kupił ponton(:)) ale to pierwsze zdjęcie z makami jak z obrazu Monet'a - piękne!
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
Może po prostu nie dałaś szansy żaglom. W nich jest łatwiej się zakochać niż w pontonie ;) ...a miłość nie zna granicy strachu ;))
UsuńBuziaki...
Ależ się cieszę z twojego powrotu. Życzę dużo, dużo zdrowia i siły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki.
Krysia
...a ja rosnę i rosnę... ;) -po takich miłych komentarzach.
UsuńPozdrawiam.
Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Życzę Ci aby każdy dzień dawał Ci coraz więcej siły i radości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)))
Takie życzenia już same w sobie dają siłę i radość :))
UsuńDziękuję.
Kaszubska wieś? To może gdzieś w pobliżu mnie? :))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i witam po powrocie!
Pozdrawiam serdecznie! :)
Witaj:) Przesylam serdeczne pozdrowienia i zycze duzo zdrowka. PS. Jakie piekne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńMazury... ciekawam, czy przypadkiem nie otarliście się wówczas o Kliwrową Sasankę, która sprawdzała stabilność przy nachyleniu 60* (oczywiście się nie wywaliła), bo na niej mój pierworodny :) Aż się uśmiechałam do każdego zdjęcia po kolei. Niech będzie już bezchmurnie w duszy i we wszechświecie. Mój czas od maja też rzucił zdrowiem wszystkim bliskich na kolana. Skulił mnie w środku tym niepokojem o nich, tym, co będzie, ale się wyprostowało, wypogodziło. I jak to w życiu jak nieszczęścia - to legionami. Niech chociaż teraz Olimp na kaszubskiej wsi omijają. Niech omijają - ja chucham i dmucham.
OdpowiedzUsuńZaglądałam tu co jakiś czas mając nadzieję że któregoś dnia będzie nowy wpis na Twoim blogu. Doczekałam się i bardzo się cieszę że znowu jesteś z nami :) Z wielką przyjemnością czytam Twoje wpisy i podziwiam zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia i ładnie opowiedziane. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńPenelopo,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że wróciłaś! Życzę dużo sił i zdrowia:)
Wiesz, że dopiero sobie zdałam sprawę, że uczyłaś mnie dekupażu na kursie w Dekoratorze w Gdańsku w Topolówce? Chyba w 2007. Uściski! Magda
Dobrze,że jesteś:) Wróciłaś w pięknym stylu. rozmarzyłam się czytając i oglądając zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńDobrze,że wszystko sie poukładało:)
Pozdrawiam!
Un sitio para soñar y unas fotografias preciosas, Felicidades por el bloc.
OdpowiedzUsuńEspero que visites el mio
Júlia
Elracodeldetall.blogspot.com
...Dziękuję Penelopo za ten wpis :) ...Życzę Tobie zdrowia i wiele radości w nowych wyzwaniach.Pozdrawiam i zapraszam,I :)
OdpowiedzUsuńZaczynanie od nowa to ciężka sprawa, albo inaczej od zera po przerwie :) miałem tak kilka razy i trzeba było sporo samozaparcia.
OdpowiedzUsuńhttp://www.dedietrich-solary.pl/