Chciałabym właśnie powspominac Barcelonę... ale przyznam, że się boję.
Uprzedzam więc na początku. Będzie to wpis jedynie dla wytrwałych... a to z powodu ilości fotek, które tu wrzucę. Słowo daję, że się mocno starałam, żeby tą ilośc ograniczyc. Dziś wiem jedno, że muszę w przyszłości na spuście migawki zamontowac jakąś blokadę, która studziłaby mój nieokiełznany palec wskazujący, mocno nadużywający ten przycisk.
Nie przyznam się, ile zdjęc zrobiłam... wystarczą mi opinie mojej kochanej rodzinki. Dośc powiedziec, że mój laptop parokrotnie odmawiał mi przyjęcia kolejnej porcji "dokumentacji" i musiałam na bieżąco robic czystkę. I tak zostało zbyt wiele... bo tak się trudno rozstac...
Przepraszam więc co niektórych za "przynudzanie"(mimo, że wybrałam na bloga jedynie maleńki procencik), a wytrwałym gratuluję siły charakteru i ...dziękuję za towarzyszenie mi w spacerku po tym przepięknym mieście ;)
Na Barcelonę zostaliśmy niejako skazani, bo po przepłynięciu 14 515 mil morskich (26 881 km) zmustrowaliśmy właśnie w tym porcie. Uznaliśmy, że grzechem byłoby ze statku jechac od razu na lotnisko. Wszak między tak odmiennymi środkami lokomocji wypada odpocząc. Zabawiliśmy więc w stolicy Katalonii cały tydzień. Zameldowaliśmy się w hotelu przy samej Las Ramblas. Jest to szeroki bulwar spacerowy (długości ponad 1km), tętniący życiem niemalże 24 godz na dobę. Za dnia nieustannie płynie po niej tłum turystów. Jest tu gwarno i kolorowo. Każdy odcinek Rambli jest charakterystyczny i niepowtarzalny. Swoje miejsce mają i sprzedawcy wszelkiego ptactwa, stragany z kwiatami,pamiątkami i rękodziełem, malarze sprzedający swe obrazy, portreciści, i artyści niezwykle biegle posługujący się techniką malowania farbami w spray-u. Przy tych ostatnich gromadziły się tłumy. Rzeczywiście powstawanie takiego obrazu było efektowne, jednak jak dla mnie jest to proces zbyt mechaniczny i wyuczony.
Niekwestionowaną atrakcją Rambli są rzeźby -"cudaki", które siłą mamony wrzucanej do kapelusza ożywają i wykonują jakieś pląsy, straszą spacerujących albo jedynie wyrażają zgodę na pozowanie do zdjęc.
Uprzedzam więc na początku. Będzie to wpis jedynie dla wytrwałych... a to z powodu ilości fotek, które tu wrzucę. Słowo daję, że się mocno starałam, żeby tą ilośc ograniczyc. Dziś wiem jedno, że muszę w przyszłości na spuście migawki zamontowac jakąś blokadę, która studziłaby mój nieokiełznany palec wskazujący, mocno nadużywający ten przycisk.
Nie przyznam się, ile zdjęc zrobiłam... wystarczą mi opinie mojej kochanej rodzinki. Dośc powiedziec, że mój laptop parokrotnie odmawiał mi przyjęcia kolejnej porcji "dokumentacji" i musiałam na bieżąco robic czystkę. I tak zostało zbyt wiele... bo tak się trudno rozstac...
Przepraszam więc co niektórych za "przynudzanie"(mimo, że wybrałam na bloga jedynie maleńki procencik), a wytrwałym gratuluję siły charakteru i ...dziękuję za towarzyszenie mi w spacerku po tym przepięknym mieście ;)
Na Barcelonę zostaliśmy niejako skazani, bo po przepłynięciu 14 515 mil morskich (26 881 km) zmustrowaliśmy właśnie w tym porcie. Uznaliśmy, że grzechem byłoby ze statku jechac od razu na lotnisko. Wszak między tak odmiennymi środkami lokomocji wypada odpocząc. Zabawiliśmy więc w stolicy Katalonii cały tydzień. Zameldowaliśmy się w hotelu przy samej Las Ramblas. Jest to szeroki bulwar spacerowy (długości ponad 1km), tętniący życiem niemalże 24 godz na dobę. Za dnia nieustannie płynie po niej tłum turystów. Jest tu gwarno i kolorowo. Każdy odcinek Rambli jest charakterystyczny i niepowtarzalny. Swoje miejsce mają i sprzedawcy wszelkiego ptactwa, stragany z kwiatami,pamiątkami i rękodziełem, malarze sprzedający swe obrazy, portreciści, i artyści niezwykle biegle posługujący się techniką malowania farbami w spray-u. Przy tych ostatnich gromadziły się tłumy. Rzeczywiście powstawanie takiego obrazu było efektowne, jednak jak dla mnie jest to proces zbyt mechaniczny i wyuczony.
Niekwestionowaną atrakcją Rambli są rzeźby -"cudaki", które siłą mamony wrzucanej do kapelusza ożywają i wykonują jakieś pląsy, straszą spacerujących albo jedynie wyrażają zgodę na pozowanie do zdjęc.
Na całej długości deptaka pełno jest kawiarni/ restauracji z ogródkami. Nie polecam -ceny znacznie wyższe niż za przysłowiowym rogiem.
Jest tu też sławny rynek Mercat de la Boqueria [polecam! :) ] To prawdziwy róg obfitości. Stragany uginają się pod smakowitymi owocami, warzywami, mięsem, owocami morza i innymi frykasami.
Jest tu też sławny rynek Mercat de la Boqueria [polecam! :) ] To prawdziwy róg obfitości. Stragany uginają się pod smakowitymi owocami, warzywami, mięsem, owocami morza i innymi frykasami.
Muzeum figur woskowych prezentuje głównie wielkich Hiszpanów
A po obu stronach tej osobliwej alei wznoszą się kamienice i pałace, wybudowane w XVIII wieku przez bogate rodziny. Imponują elegancją i przepychem.
Architektura Barcelony oczarowuje i zadziwia. Zaskakuje doskonałym współistnieniem postępu i tradycji. Przyznaję się. Chodziłam ze zwieszona szczęką. Rzecz jasna najbardziej "zapowietrzał" mnie Gaudi. Jego geniusz uwieczniony w wielu budowlach zachwyca. Jaką fantazję musiał posiadac ten człowiek by tworzyc tak niezwykłe,nowatorskie projekty, i odwagę by z taką determinacją je realizowac.
Do bardzo charakterystycznych budynków należy z pewnośią CASA BATLLO połyskująca niebieskozielonymi mozaikami. Mówi się, że budowla przedstawia św. Jerzego i smoka. Wszystko faluje i migocze.
Do bardzo charakterystycznych budynków należy z pewnośią CASA BATLLO połyskująca niebieskozielonymi mozaikami. Mówi się, że budowla przedstawia św. Jerzego i smoka. Wszystko faluje i migocze.
CASA MILA zwana przez wielu kamieniołomem jest jedną z wizytówek Barcelony. Jest udostepniany dla zwiedzajach. Najwyższe piętro zostało całkowicie odrestaurowane i urządzone w stylu lat z początku XX wieku. znajduje się tam też interesująca wystawa o życiu i twórczości Gaudiego.
Gaudi zadbał o to, aby nie można było w tej budowli znaleźc żadnych linii prostych. Poświęcał uwagę każdemu szczegółowi. Płyty przed tą kamienicą są również jego projektu.
Z niezwykłą fantazją kute balkony często sprawiaja wrażenie koronkowej roboty.
Osobliwą budowlą jest Pałac Guella. Guell był przyjacielem i mecenasem Gaudiego. To on finansował wiele "szalonych" projektów architekta.
Wnętrze tego pałacu ponoc jest naprawdę osobliwe. Niestety, nie mogłam sie o tym przekonac, ponieważ trwają tam prace remontowe. Ozdoby fasady, kunsztowna konstrukcja z wijącego sie metalu są zapewne przedsmakiem tego co mieści sie w środku.
Osobliwą budowlą jest Pałac Guella. Guell był przyjacielem i mecenasem Gaudiego. To on finansował wiele "szalonych" projektów architekta.
Wnętrze tego pałacu ponoc jest naprawdę osobliwe. Niestety, nie mogłam sie o tym przekonac, ponieważ trwają tam prace remontowe. Ozdoby fasady, kunsztowna konstrukcja z wijącego sie metalu są zapewne przedsmakiem tego co mieści sie w środku.
Nieopodal Rambli turystów i mieszkańców przyciąga PLACA REIAL z licznymi kawiarenkami i restauracjami oraz Fontanną Trzech Gracji. Nie trudno sobie wyobrazic, że po tym właśnie placu przechadzali się bohaterowie "Cienia wiatru".
Kierując się dalej w głąb od Rambli trafimy do przepięknej starej dzielnicy BARRI GOTIC.
To labirynt uroczych, ciasnych uliczek
Spacerując przyjemnie zacienionymi uliczkami co jakiś czas możemy podziwiac "kolejnego" św. Jerzego walczącego ze smokiem. To patron Katalonii, dlatego w wielu punktach miasta zauważymy ten powtarzający się motyw.
Niemalże w centrum tej starej, średniowiecznej dzielnicy została wzniesiona gotycka katedra poświęcona św. Eulalii, która mając 13 lat zginęła śmiercią męczeńską w czasie ostatnich prześladowań chrześcijan przez Rzymian.
Przed katedrą znajduje się niewielki dziedziniec z krużkankami, fontanną i stawkiem, po którym pływa 13 gęsi (symbolizuja wiek patronki). Podobno pochodzą w prostej linii od starożytnych gęsi rzymskich…mówi się, że gdyby ktoś je usunął, przestałaby istnieć i katedra, i Barcelona.
Z wieży (na którą wjeżdża się windą) można podziwiac dachy Barcelony.
A jak do tematu świątyń doszłam to oczywiście nie mogę pominąc najbardziej niezwykłej.
SAGRADA FAMILIA.
To od niemal 130-tu lat wciąż plac budowy, która ma się zakończyc w 2026 r w setną rocznicę śmierci Gaudiego.
To niewątpliwie najdoskonalsze dzieło Antonia Gaudiego. Esencja jego stylu. Gaudi planował dopracowac i ozdobic każdy milimetr budowli.
Oddał się całkowicie temu projektowi. Żył jak pustelnik w baraku, na placu budowy, odmawiał przyjmowania wynagrodzenia i żebrał żeby tylko móc posuwac budowę kościoła. Kiedy został potrącony przez tramwaj nikt go nie rozpoznał. Dopiero następnego dnia okazało się, że to sławny architekt. Parę dni później zmarł.
W założeniu architekta sama konstrukcja budowli miała przypominać jeden, wielki organizm.
Fasady kościoła przedstawiają życie Jezusa od narodzin aż do śmierci.
W założeniu architekta sama konstrukcja budowli miała przypominać jeden, wielki organizm.
Fasady kościoła przedstawiają życie Jezusa od narodzin aż do śmierci.
Świątynia pełna jest symboliki chrześcijańskiej: spośród 18 docelowych wież (narazie ukończono 8), 12 odnosi się do apostołów, 4 nieco wyższe do ewangelistów, 2 najwyższe - do Maryi i Jezusa.
Po ukończeniu budowy będzie najwyższym kościołem na świecie - 170m, teraz najwyższe wieże mają jedynie 112m.
Po ukończeniu budowy będzie najwyższym kościołem na świecie - 170m, teraz najwyższe wieże mają jedynie 112m.
Piękne widoki można podziwiac z wieży fasady Narodzenia (windą). Pierwsze zdjęcie w moim wpisie -panoramę Barcelony, również zrobiłam z tej wieży.
PARK GUELL
powstał na życzenie wspomnianego wcześniej przyjaciela Gaudiego, zauroczonego angielskimi "miastami-ogrodami". W zamyśle miał byc osiedlem dla bogatej burżuazji. Na terenie 20 hektarów miało stanąc 60 domów otoczonych zielenią. Niestety projektu tego Gaudi nie ukończył. Zdołano zbudowac zaledwie trzy domy. W jednym z nich zamieszkiwał architekt zanim nie przeprowadził się w pobliże Sagrady Familii
Obecnie mieści się tam muzeum Gaudiego, gdzie podziwiac mozna przedmioty należące do artysty i meble, które podobnie jak jego budynki, nie znają linii prostych.
Park jest miejscem niezwykłym. Spacerując fantazyjnymi ścieżkami, pomiędzy baśniowymi kolumnami, figurami i mozaikowymi ławkami możemy stwierdzic niejakoby namacalnie jak twórczą wyobraźnię miał ten człowiek.
Tuż przy wejściu stoją dwa domki, dla których inspiracją miała byc bajka o Jasiu i Małgosi
Park jest miejscem niezwykłym. Spacerując fantazyjnymi ścieżkami, pomiędzy baśniowymi kolumnami, figurami i mozaikowymi ławkami możemy stwierdzic niejakoby namacalnie jak twórczą wyobraźnię miał ten człowiek.
Tuż przy wejściu stoją dwa domki, dla których inspiracją miała byc bajka o Jasiu i Małgosi
Ścieżki spacerowe to coś w rodzaju stalaktytowych grot i arkad.
Spacer po tym trochę nierealistycznym miejscu pozostawia niezapomniane wrażenia.
TIBIDABO - kolejna atrakcja Barcelony.
To najwyższe wzgórze otaczające Barcelonę, u którego podnóża znajduje się spokojna i elegancka dzielnica z pięknymi budynkami a czasem i osobliwymi.
Ponad stuletni niebieski tramwaj (jakby czas się zatrzymał) wciąż jeździ do Tibidabo. Są to autentyczne stare pojazdy z drewnianymi siedzeniami, które z piskiem i zgrzytem pełzną ku górze.
To najwyższe wzgórze otaczające Barcelonę, u którego podnóża znajduje się spokojna i elegancka dzielnica z pięknymi budynkami a czasem i osobliwymi.
Ponad stuletni niebieski tramwaj (jakby czas się zatrzymał) wciąż jeździ do Tibidabo. Są to autentyczne stare pojazdy z drewnianymi siedzeniami, które z piskiem i zgrzytem pełzną ku górze.
Kiedy wysiadłam z tramwaju zobaczyłam naprawdę bajkowy widok na całe miasto.
Potem, równie zabytkową kolejką udaliśmy się jeszcze wyżej. Na samym szczycie tego wzgórza piętrzy się kościół Najświętszego Serca.
...a tuż obok niego znajduje się jeden z najstarszych na świecie parków rozrywki.
Oprócz wiekowych atrakcji trącących myszką, oczywiście są tu również współczesne karkołomne konstrukcje zapewniające nadprodukcję adrenaliny. Wszystkie zlokalizowane są na kilku poziomach wokół szczytu i połączone alejkami i ogródkami. Właśnie to posadowienie na zboczu góry daje niesamowite wrażenia.
Ja jednak zachwycałam się tymi najstarszymi -retro (czyżby z racji mego wieku?)
Jak zaczarowana stałam przed poczciwą karuzelą z konikami i oczu nie mogłam oderwac od starszego siwego jegomościa, który z niezwykle błogą miną pokonywał kolejne okrążenia na swym rączym rumaku. Ciekawiło mnie czy to jest jego kolejny tu powrót po latach?... ilu???
W Barcelonie jest wiele punktów widokowych, z których można podziwiac panoramę.
Chociażby 60-ciometrowa KOLUMNA KOLUMBA zdobiona z wielkim przepychem.
Maleńką windą można wjechac na taras widokowy. Widoki oczywiście zachwycają, szczególnie przy pięknej pogodzie.
Tak prezentuje się port jachtowy spod stóp wielkiego odkrywcy.
Wieczorem, ten sam port z poziomu bulwaru.
...i oto dotarliśmy do ostatniego dnia naszego pobytu w tym magicznym mieście.
Popołudnie i ostatni wieczór postanowiliśmy spędzic na wzgórzu MONTJUIC.
Jest tam naprawdę wiele atrakcji, ale ograniczę się do dwóch.
POBLE ESPANYOL
można by się pokusic o stwierdzenie, że to Hiszpania w pigułce. Na niewielkim obszarze wybudowano z okazji światowej wystawy w 1929r. ponad 100 budynków. Każdy z nich pokazuje arcyciekawą i zróżnicowaną architekturę całej Hiszpanii. Tak więc można tu znaleźc rynek (Plaza Mayor), budynek siedziby władz miejskich,kościół, klasztor a także stojące przy uroczych uliczkach i placach domy, w których mieszczą się warsztaty, sklepy lub restauracje.
W warsztatach pracują rzemieślnicy przeróżnych profesji i można do woli przyglądac się ich rękodziełu oraz zakupic oryginalne pamiątki.
Szczególnie sympatycznie jest tu wieczorami.
Czas wyjątkowo szybko uciekał... jak to ostatniego dnia.
Zapadający zmierzch dał nam sygnał do opuszczenia tej klimatycznej wioski. Chcieliśmy jeszcze zdążyc na koncert magicznych fontann FONT MAGICA.
Można się rozmarzyc.
Spektakle te odbywają się przy różnych gatunkach muzycznych. Mi najbardziej odpowiadała muzyka poważna, choc i trochę lżejsza, również świetnie dopełniała tą świetlisto-wodną choreografię.
Opuszczaliśmy to magiczne miejsce kiedy wybrzmiała do końca "Barcelona" (Freddie Mercury & Montserrat Cabballe)
Uznaliśmy, że to świetny finał naszej przygody w Barcelonie.
p.s.
...uffff!, nie wiem jak Wy, ale ja się tym spacerkiem zmęczyłam i za chwilę pewnie zasnę kamiennym snem... jak ta, w Poble Espanyol ;)
halooo!, czy ktoś tam jest?.. czy ktoś w ogóle wytrwał do końca???
Wiem, że przegięłam :/ Gdzieś w połowie Odys stanął nade mną i stwierdził, że już wtedy przesadziłam. -Przecież nikt tego nie będzie oglądał! Ludzie wymiękną-stwierdził bezdusznie ... pewnie miał rację... ale co miałam zrobic, jak mnie poniosło. Wiem, że lepszy jest niedosyt od przesytu, ale hamulców zabrakło :/ (i w tym momencie płone wstydliwym rumieńcem)
Obiecuję, że już nigdy więcej to się nie powtórzy.
Czytałam z wypiekami na twarzy! Zdjęcia przepiękne! Moim marzeniem jest pojechać do Barcelony zatem z tym większą przyjemnością czytałam Twoje wrażenia z pobytu :)
OdpowiedzUsuńPS. Cieszę się, że po chwilowej nieobecności wróciłaś do pisania...
Bardzo lubię tu do Ciebie zaglądać:)
Pozdrawiam cieplutko!
Wspaniała podróż po Barcelonie, wspomnienie sztuki Gaudiego ,secesji,
OdpowiedzUsuńwytrzymałam i proszę o więcej, bardzo lubię Twoje opowieści Penelopy podróżniczki
Ja mam nadzieję,że się powtórzy :D.Wspaniała podróż po Barcelonie bo i Barcelona jest przecudownym miastem,dziękuję za ten post-cudownie odświeżyć sobie takie wspomnienia od rana..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
nie, nie przesadziłaś... ja czuję pewien niedosyt :)) zdjęcia z tak niezwykłych miejsc mogłabym oglądać godzinami i słuchać, słuchać, słuchać....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)))
A ja mogłabym oglądać, oglądać... i wspominać, bo lata temu byłam w Barcelonie.
OdpowiedzUsuń..a ja mam trochę wątów, bo Penelopa przywlekła się do łóżka dopiero nad ranem, coś około 4-ej, wypluta, coś mamrocząc o przeklętym internecie, który zeżarł jakieś teksty czy zdjęcia... i wciąż jeszcze śpi, jak ta kamienna na trawniku..
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla cierpliwych - Odys
Penelopo, Ty się tu nie kajaj, tylko planuj już następną podróż, ponieważ dzięki Twoim opisom zapałałam ogromną chęcią odwiedzenia kilku miejsc. Myślę, że nawet Arktykę tak byś nam przedstawiła, że zapragnęłybyśmy tam pojechać. Pozdrawiam Cię serdecznie i nie ma tego złego - koniec Twoich wakacji oznacza dla mnie nowy sezon "robótkowy" na blogu Penelopy.
OdpowiedzUsuńWcale nie przesadziłaś , zdjęcia można oglądać bez końca , na punkcie secesji to ja mam wiadomo co :) a i Twoje słowa czytać ..też bez końca :) To kiedy następna podróż :)Pozdrawiam porannie
OdpowiedzUsuńAha i Pozdrowienia dla Odysa :)
OdpowiedzUsuńTyle miłych słów od samego rana? :))
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję. Są satysfakcjonującym zadoścuczynieniem po wczorajszych potyczkach z bloggerem, który nie chciał przyjąc mi tak "wypasionego" wpisu. Gdyby nie to, pewnie nabazgrałabym 2 x więcej :o
*Dorota -Jakbyś miała jakieś pytania przed podróżą to chętnie podzielę się swoimi praktycznymi spostrzeżeniami.
*Alewe, Barbaratoja -ja już też jak Wy, mogę z uśmiechem wspominac :)
*Milu -zaintrygowałaś mnie tą Antarktydą... to byłoby wyzwanie! ...tylko ja tak bardzo marznąc nie lubię ;)
Cieszę się, że moje kartki z podróży potrafią narobic smaka...
*Nettika -na punkcie secesji to widocznie mamy podobnie.
A Twoje specjalne pozdrowienia Odys przyjął uniesionymi brwiami i uśmiechem od ucha do ucha ;)
Nigdy więcej się to nie powtórzy????Nawet tak nie żartuj.
OdpowiedzUsuńCudowną ucztę nam zaserwowałaś na koniec podróży.Toż to jak wisienka
na torcie.Tak się zanurzyłam w tym wpisie,że ciężko mi było wrócić do rzeczywistości.Ależ deser będą mieli moi domownicy jak wrócą do domu.Zdjęcia i wpis są wspaniałe.Bardzo dziękujemy za Twój trud i pozdrawiamy całą rodzinkę:)))
Przepiekna opowiesc...
OdpowiedzUsuńProponuje Penelopo napisanie skroconego, ale bardzo tresciwego przewodnika. Teraz, gdyby dane mi bylo wybrac sie w podroz wiem na pewno, ktore miejsca chcialabym w pierwszej kolejnosci zobaczyc...i wiem takze ,ze za chwilke przejde jeszcze raz przez Twoja relacje z podrozy...Byla niezwykle fascynujaca...
Pozdrawiam serdecznie...Ania
Penelopo,kochana kobieto!!! jakżesz jestem Ci wdzięczna za tę opowieśc i przecudne zdjęcia. Mogłabym tak oglądac bez końca nie mówiąc,że aż mnie korci,żeby wrzucic je sobie na kompa. Bardzo,bardzo dziękuję i czekam na więcej takich opowieści!!!
OdpowiedzUsuńpozdro aga
Łał, zdjęcia - niesamowita pamiątka z pięknej podróży!!! Barcelona - cudna!!! muszę nadrobić "straty" i kiedyś się wybrać! Pozdrawiam, Odysa również ;) :D
OdpowiedzUsuńPenelopo co za wypasiony wpis!:) Super!!! Piękne zdjęcia kobieto porobiłaś i piszesz tak niesamowicie, że z żalem stwierdziłam że to koniec:( Powiedz Odysowi, że tu same ekstremistki, więc nie straszne im dłuższe wpisy;DD Oby więcej takich:) Buziak wielki!
OdpowiedzUsuńK.
Nie obiecuj, Twoje opisy czytam chętniej niż przewodnik Pascala :-)
OdpowiedzUsuńMysza a ja wytrwałam , przeczytałam, pooglądałam i się rozmarzyłam. Ze względu na to że takie podróże są poza zasięgiem moim chętnie czytam i oglądam.Dziękuję i cieszę się że już powróciłaś.
OdpowiedzUsuńBarcelonę pamiętam ze szkolnej wycieczki w liceum i przyznam się, że odkryłaś przede mną jej inną stronę. Rambla kojarzyła mi się do tej pory ze straganami z plastikowymi kastanietami i chyba taką właśnie widziałam całą Barcelonę. Tak to jest z wycieczkami zorganizowanymi... A takich zdjęć nigdy za dużo. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona Twoim sprawozdaniem z rejsu a z Barcelony szczególnie. W zasadzie już chyba marzę o wyjeździe...
OdpowiedzUsuńNiedawno odkryłam Twój blog i bardzo polubiłam. Też mam swojego Odysa...dzisiaj w Singapurze...:-)
Rzeczywiscie caaaaaaaala masa zdjec, ale jak na tydzien pobytu to i tak malo. Zdjecia swietne i bardzo ciekawie opisujesz. Mi tez sie w Barcelonie bardzo podobalo. POzdrawiam cieplo.
OdpowiedzUsuńOdys się nie zna - relacja rewelacja! Z Twoim blogiem pod pachą zwiedzać trzeba Barcę! Gaudi jak zawsze i niezmiennie mnie powalił.
OdpowiedzUsuńDziękuję za reportaż :)
Barcelona, es una ciudad impresionante!!
OdpowiedzUsuńhttp://jednoskrzydla.blogspot.com/2009/10/magiczne-blogi.html
OdpowiedzUsuńzapraszam po wyróżnienie - moc pozdrowień, Ania
śliczne zdjęcia z Barcelony!
OdpowiedzUsuńTeż miałam to szczęścia tam być :D
Myślami wciąż tam wracam...
Dotrwałam do końca! Wow! jestem pod ogromym wrażeniem zdjęc, sa super, trzeba tam być pewno żeby dech zaparło w piersiach, ja poczułam się jak bym tam była! super, naprawdę!
OdpowiedzUsuńpzdr
W tegoroczne wakacje też dotarlismy do Barcelony, myslałam że juz bardzo dużo widziałam i nic nie rzuci mnie na kolana, rzuciło ... przepiekne fotografie tym milej sie oglada bo poznbaje miejsca, moja malenskie zdjecie przy moim profilu z pewnego znanego ci miejsca w Barcelonie ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj kocia77 :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z przyjemnością obejrzałaś moje zdjęcia.
...czyli chodziłyśmy tymi samymi ścieżkami, uliczkami ...i siedziałyśmy na tej samej ławce w Parku Guell :))
super relacja! niech sie powtorzy!
OdpowiedzUsuńniesamowita relacja! wspaniałe wspomnienia, pieknie opisane miejsca, nie dziwię się wcale zyliona pamiątkowych zdjęć :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowiedz Odysowi, że się myli :) No, przynajmniej po części - może NIEKTÓRZY ludzie wymiękną... Ja nie wymiękłam! Przeciwnie - obejrzałam z zachwytem! Jak i wszystkie inne wpisy, jakie udało mi się do tej pory przeczytać. Trafiłam do Ciebie dzisiaj późnym wieczorem i.... właśnie zastała mnie 2.34 w nocy... Szycie, żywopłoty, pierniczki!, pieczenie chleba... Wzruszający post o zmianie miejsca Waszego życia... Też mam takiego Najlepszego Kumpla. Piękna ta Wasza miłość i wspólne dzielenie życia (właściwie - łączenie chyba powinno się powiedzieć:) I rękodzieła wszelakie... Trzymajcie tak dalej! Pozdrawiam, MagdaLena
OdpowiedzUsuńDziękuję i ja Tobie... :) bo po Twoim wpisie zatęskniłam do Barcelony i wróciłam tu przespacerować się po uliczkach tego niezwykłego miasta.
UsuńPozdrowienia przesyłam :)
Hm... dziś godz. 3.42 - coś ta kombinacja 2,3,4 w różnych konfiguracjach mi u Ciebie towarzyszy... Czyżby jutro "4" z przodu?:) Pozdrawiam z głębi nocy, MagdaLena
UsuńTy jutro to się w końcu wyśpij porządnie!
UsuńMój blog nie zając. ;) Nie ucieknie ;)
No Ty widzę też niekoniecznie w nocy sypiasz... Chyba, że taki poranny ptaszek z Ciebie? :) MagdaLena
OdpowiedzUsuńOczywiście kliknęłam nie tu, gdzie trzeba... MagdaLena
Usuń