wtorek, 29 marca 2011

Moja cierpliwość się skończyła.

...bo ile można czekać na tą wiosnę.
Stęskniona, wyjechałam na kilka dni na wieś. Myślałam, że tam może szybciej ją znajdę. Nic z tego.  Owszem, cieszyłam się nieśmiałym słońcem, ale ostatniego dnia wielkie płaty śniegu doprowadziły mnie do szewskiej pasji.
Bez łaski... sama sobie wiosnę zrobię -pomyślałam i wzięłam się do realizacji planu zastępczego ;)
Sypnęłam kwieciem w macie...


...i w połysku ( bo zdecydować się, która wersja lepsza, za nic nie umiałam)


W stareńkim koszu wyklułam sobie ptaszorki w iście wiosennym upierzeniu

Do pierwszych oblotów startowały ze śpiącego jeszcze na tarasie winobluszczu



... a czy te moje starania dadzą wiośnie do myślenia?...zawstydzą ją? ... ośmielą?... -zobaczymy.

Musi w końcu przyjść, chociażby dlatego, że dzisiaj razem z Nettiką zaklinałyśmy tę spóźnialską pannę.
Czekam więc na efekty ;))

I na koniec troszkę prywaty...
Zaproszenie do Gdyńskiego GEMINI na wystawę malarstwa mojej córci Hani.
Poczytać więcej można TUTAJ 
Wystawa apetyczna. Zapewniam ;) ...a moim faworytem jest "akt" truskawki w czekoladzie. Mniammm :)

środa, 16 marca 2011

Pomóżmy...

Kilka dni temu poprzez wpis na  blogu Aty dowiedziałam się o akcji pomocy dla Pana Witolda z Lutowisk.
Pod koniec lutego spotkało go wielkie nieszczęście. W pożarze stracił cały dorobek swojego życia. Dom i warsztat stolarski, w którym tworzył . W jeden dzień został pozbawiony dachu nad głową i miejsca pracy.
Dziewczyny z blogosfery spontanicznie ogłosiły akcję pomocy. Przekazują apel, organizują aukcje swoich prac na dobroczynny cel. Chociażby Maryna i Mona .
Urząd Gminy w Lutowiskach otworzył  konto bankowe, na które można wpłacać nawet drobne kwoty, które pomogą stanąć na nogi Panu Witoldowi.
Oto komunikat ze strony "Aktualności" Gminy Lutowiska 
W dniu 24 lutego około godziny 16:00 spalił się dom mieszkalny wraz z warsztatem stolarskim mieszkańca miejscowości Chmiel Pana Witolda Drygiel.
Niestety niczego nie udało się uratować. Mieszkaniec Chmiela stracił cały dobytek życia oraz swoje miejsce pracy.
Wszystkich chętnych, którym nie jest obojętny los pokrzywdzonego prosimy o pomoc finansową.

Wpłat należy dokonywać na konto Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lutowiskach.
Nr. konta 85 8621 0007 2001 0005 2445 0005
Z dopiskiem "Pomoc dla pogorzelca z Chmiela"

Chciałabym dołączyć do tego łańcuszka ludzi dobrej woli i dorzucić swoje ziarenko.
Wystawiam więc na licytację moje pisanki, licząc, że może znajdzie się ktoś, kto zechce stać się ich właścicielem a jednocześnie wesprze finansowo tę akcję.
Przedmiotem licytacji będzie jeden komplet, który składa  się z dwóch pisanek z wydmuszek gęsich, ozdobionych techniką decoupage oraz ażurami. Jedna z motywem kogucika, druga z motywem kurki.


Drugie połówki są ozdobione motywem roślinnym ( jak niżej)


Cena wywoławcza za komplet to 50 zł.
Cieszyć się będę jeśli znajdzie się ktoś chętny i tym sposobem chociaż w maleńkim stopniu dołożymy swoje ziarenko pomocy ...bo przecież znamy mądrość powiedzenia "ziarnko do ziarnka..."

Osoby chętne proszę o wpisywanie deklaracji w komentarzach lub na mojego maila.
Licytacja będzie trwać do 21 marca.
Wieczorem tego dnia ogłoszę osobę, która wylicytowała najwyższą cenę i poproszę o wpłatę zadeklarowanej kwoty na konto utworzone dla Pana  Witolda przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Lutowiskach. Po otrzymaniu dowodu wpłaty ( ew. jego skanu)  niezwłocznie wyślę pisanki pod adres dobroczyńcy.
Liczę na Wasze dobre serca. 

24 marca - licytacja została zakończona. Kwota 70zł została juz przelana na konto pana Witolda. Pisanki są w drodze do osoby o złotym sercu.
Dziękuję.

piątek, 11 marca 2011

raz na ludowo...

Sezon "jajeczny" rozpoczynam od klimatów ludowych.
Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia. Wzięłam szybciutko na warsztat i oto są pierwsze w wersji do powieszenia. Wykończone głębokim, satynowym matem z ażurkami.
Błyszczące jeszcze w trakcie lakierowania i jak znam życie powalczę trochę z paprochami ;)

środa, 9 marca 2011

...ja jeszcze z wiosną się rozkręcę...

Przynajmniej mam taką nadzieję :) ...a jak dobrze pójdzie to zrobię krok dalej i może... jeszcze z wiosną się roztańczę... ;)



bo...myślę sobie, że ta zima kiedyś musi minąć...
Dziękuję Kochane za wszystkie dowody pamięci, sympatii i troski. Są dla mnie bezcenne i jeżeli nawet kiedyś bezpowrotnie skończę z "blogowaniem" (pewnie i na to przyjdzie czas), to pozostanie mi po tej przygodzie niezwykle budująca świadomość, że warto było. Warto było dla tych niezwykłych relacji, znajomości, przyjaźni ... i mimo, że często tylko wirtualnych, to jednak bezcennych.
Mało się działo w mojej pracowni. Niestety.  Domu też nie wybudowałam w tym czasie ;), a co za tym idzie nie udało mi się go urządzić wg własnych pomysłów. Choć przyznaję bez bicia, że nie ma dnia abym o tym naszym nowym domu nie myśłała. Abym nie tęskniła do wciąż jeszcze odległej przeprowadzki na "naszą" wieś :)
...ale wszystko w swoim czasie. Póki co, żyję dalej marzeniami i wierzę, ...że wszystko będzie możliwe... ;)
A żeby nie było, że cały ten czas przebumelowałam. Co prawda potrzebowałam ostrej mobilizacji, żeby przekonać moje, marazmem spowite dłonie, do twórczych zachowań ;)
Po raz kolejny okazało się, że córcia jest skutecznym motywatorem. Nie umiałam jej odmówić kiedy leżakująca w moich przepastnych szafach, wełenka moherowa  wpadła jej w oko.
I tak sięgnęłam po paru  latach do drutów. Okazało się, że jeszcze coś niecoś pamiętam. Oczka lewe, oczka prawe. To wystarczy ;) Nie do końca zadowolona jestem z efektu. Cienka nitka bardziej mi pasowała do jakiegoś ażuru, ale w myśl powiedzenia, "klient nasz Pan" nie miałam nic do gadania. Miał być sweterek długi i obcisły. Oto on na usatysfakcjonowanej klientce ;)

 Drugim skutecznym motywatorem do robótek ręcznych okazało się styczniowe spotkanie z moją koleżanką.
Coś takiego wymodziłam dla niej. Mezalians małego haftu krzyżykowy i metalowego pudełka po cukierasach. Połączyły ich moje łapki kawałkami tkanin i pasmanterii. Wyszło takie puzdereczko.





...i to byłoby na tyle.
Tymczasem wypatruję wiosny ;)) i pozdrawiam wszystkich z całego serca.